ISSN
1505-0890
OPOKA
W
KRAJU 38(59)
Kórnik
lipiec 2001
Wydawnictwo
seryjne, ukazujące się w nieregularnych odstępach czasu
pod
redakcją Macieja Giertycha
Adres: ul. Parkowa 19/8, 62-035 Kórnik.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Liga
Polskich Rodzin
No
i wreszcie stało się. Mamy komitet wyborczy ideologicznie spójny, programowo
jednolity, z ducha narodowy i katolicki - Ligę Polskich Rodzin. Ludzie z
różnych środowisk, często z niewiadomych powodów od lat nieufnych wobec siebie,
dogadali się i powstało ugrupowanie, które nie tylko ma szansę wejść do Sejmu,
ale nawet uzyskać liczący się wynik. Rozmawiając z ludźmi w terenie odnosi się
wrażenie, że polski elektorat od dawna czekał na coś takiego. Teraz, gdy wieść
o Lidze Polskich Rodzin i wiara w jej autentyczną szansę wyborczą z dnia
na dzień rosną, przybywa zwolenników i poparcia społecznego. Nabraliśmy rozpędu
i dalszy wzrost siły przychodzi samoistnie.
Ligę
Polskich Rodzin niosą bardziej nazwiska niż formalne organizacje. Dziś nie
czas reklamować środowiska, z których się wywodzimy. Trzeba reklamować Ligę
Polskich Rodzin. Dlatego w poniższym zestawieniu podaję tylko spis głównych
osób firmujących Ligę Polskich Rodzin bez afiliacji organizacyjnych.
Roman Bartoszcze
Prof. dr hab. Ryszard Bender
Prof. dr hab. Adam Biela
Prof. dr hab. Stanisław Borkacki
Prof. dr hab. Rafał Broda
Pos. Józef Dąbrowski
Prof. dr hab. Maciej Giertych
Mec. Roman Giertych
Witold Hatka
Mec. Marek Kotlinowski
Pos. Jan Łopuszański
Pos. Antoni Macierewicz
Pos. Anna Sobecka
Maciej Twaróg
Zygmunt Wrzodak
Apeluję
do wszystkich czytelników Opoki w Kraju o włączenie się do akcji
wyborczej, do zbierania podpisów, do zgłaszania się do pracy w komisjach
wyborczych, do pracy jako mężowie zaufania, no i do reklamowania Ligi
Polskich Rodzin poprzez plakatowanie, rozdawanie ulotek i agitację wśród
znajomych. Zainteresowanych prosimy o kontakt ze sztabem centralnym (tel. 022
654 53 00) gdzie można dostać namiary na sztaby w poszczególnych okręgach
wyborczych.
Jedwabne
prostuje kręgosłupy
Książka
Jana Tomasza Grossa pt. “Sąsiedzi” zarzuca Polakom zamordowanie 1600 Żydów w
Jedwabnem 10 lipca 1941 r. Ta obelga rzucona nam przez żydowskiego historyka
okazała się zbawienną. Spowodowała wyprostowania kręgosłupów. Polacy uznali, że
dość kłamstw i obelg ze strony Żydów usiłujących za niemieckie pieniądze
przekonać świat o naszej winie za Holocaust. Bezbłędnie rozpoznajemy co to za
“Polacy” wtórują Grossowi. Ruszył kontratak.
Pojawiły się książki w obronie dobrego
imienia Polaków np. Lecha Z. Niekrasza “Operacja “Jedwabne” (Nortom, Wrocław),
Henryka Pająka “Jedwabne geszefty” (Retro, Lublin), Ks. Eugeniusza Marciniaka
“Jedwabne w oczach świadków” (Wyd. Duszpasterstwa Rolników, Włocławek), Jerzego
Roberta Nowaka “100 kłamstw J.T. Grossa o żydowskich sąsiadach i Jedwabnem”
(Wyd. von borowiecky, Warszawa).
Wszelkie
“autorytety moralne” z kręgu Unii Wolności, Gazety Wyborczej, Tygodnika
Powszechnego i im podobnych, natychmiast po opublikowaniu książki Grossa
orzekły, że wina Polaków została udowodniona. Najwytrwalszym jest prof. Leon
Kieres, szef Instytutu Pamięci Narodowej, prowadzącego dochodzenie w tej
sprawie. Wbrew faktom upiera się przy polskiej winie. Wykorzystują to media
zachodnie, powołując się na jego autorytet (np. Newsweek 5.III.01).
Chyba właśnie po to ten działacz Unii Wolności został powołany na to
stanowisko.
Prezydent
“wszystkich Polaków” dniu 10 lipca włożył jarmułkę i w imieniu nas wszystkich,
w towarzystwie dostojnych rabinów, przeprosił Żydów za polskie ludobójstwo w
Jedwabne. Cały naród widział to, zdjęcia obiegły świat, a brak Jedwabian,
episkopatu i premiera na tych “uroczystościach” był najwymowniejszym
komentarzem.
Prowadzone
śledztwo w sprawie mordu w Jedwabnem jak na razie potwierdza to, co polska
historiografia wie od dawna. Mord na jedwabińskich Żydach zaaranżowali Niemcy,
jak w wielu innych miejscowościach, a rola Polaków była co najwyżej pomocnicza
i to pod niemieckim przymusem. Były już za to wyroki w latach czterdziestych i
to chyba przesadnie surowe. Ani Naród polski, ani Państwo polskie, nawet to
podziemne, z mordem tym nie miało nic wspólnego. O zakres bezpośredniej
odpowiedzialności poszczególnych polskich pomocników można się spierać, ale nie
wynika z tego żadna wina zbiorowa, ani Polski, ani społeczności Jedwabnego.
Książka Grossa jest obelgą rzuconą pod adresem Narodu polskiego zasługującą na
ukaranie w majestacie polskiego prawa. Oczywiście pomija jakąkolwiek winę
Żydów. Wszak w okresie okupacji sowieckiej ich kolaboracja z okupantem nie było
zjawiskiem jednostkowym i musiała rodzić niechęć u “sąsiadów”. Mogła też być
powodem samosądów, jeżeli takie były, i każdy normalny sąd uwzględniłby to jako
okoliczność łagodzącą. To oczywiście Grossa nic nie obchodzi. Sugestię Prymasa
Glempa, że Żydzi też mają za co przepraszać, spotkała się ze świętym oburzeniem
środowisk żydowskich.
Najbardziej
sensacyjną jest sprawa ekshumacji. Żydzi nie chcieli się na nią zgodzić, i
utrudniali jak mogli, ale polska prokuratura nie dała się zastraszyć do końca i
jej w częściowym kształcie dokonała. Znaleziono wiele łusek z niemieckiej
broni, a więc czynna obecność Niemców została udowodniono. Stwierdzono przy
ofiarach złote i srebrne monety, a więc zarzut o obrabowywaniu ciał się nie
potwierdził. Okazało się, że ofiar było ponad 100, ale nie więcej jak 250, co
sprowadza podaną przez Grossa liczbę 1600 do kategorii fantastyki.
Oczywiście
po ukazaniu się książki Grossa w USA tamtejsza prasa prześciga się w poniżaniu
Polski i Polaków. Jedwabne to sprawa sprzed 60 lat. Jeżeli winni jeszcze żyją,
to są nad grobem niezależnie od tego czy byli to Niemcy, Polacy czy Żydzi. O
wiele ciekawsze jest czy i kiedy nastąpi rozliczenie spalenia żywcem 86
Amerykanów, w tym 24 dzieci, w dniu 19 IV 1993 r., w miejscowości Waco,
siedzibie sekty, która odmawiała posyłania dzieci do szkół. Spalenia dokonały
siły porządkowe rządu federalnego USA, na polecenie ministra sprawiedliwości
Janet Reno i z upoważnienia prezydenta Clintona. Najpierw wpuszczono do osady
gaz łatwopalny, a potem ostrzałem artyleryjskim, doprowadzono do jego zapłonu.
Zanim Amerykanie zaczną nam wytykać Jedwabne niech rozliczą swoje nie tak dawne
grzechy, z zachowaniem amerykańskich żołnierzy w Wietnamie włącznie.
Inne prawdy żydowskie
Przy
okazji przypomniano (Nasz Dziennik 28.V.01), że podobne nie inwazyjne
badania grobów sondujące ofiary “pogromu” kieleckiego, wykazały, że są tam
prócz autentycznych ofiar incydentu dołożone manekiny.
Może warto przypomnieć książkę mjr. Alojzego
Dziara-Dziurskiego “The Freedom Fighter” (Wylczący o wolność) wydanej w 1983 w
Australii. Autor, Ślązak, był agentem AK, podstawionym okupantom niemieckim do
pracy jako inspektor do spraw tyfusu w gettach. Jeździł po gettach i obozach
koncentracyjnych, jako Niemiec, i utrzymywał łączność między konspiracją
żydowską a AK oraz zbierał informacje od polskich kolejarzy o transportach
Żydów do obozów zagłady. To jego doniesienia były podstawą obliczeń zakresu
dokonywanej zagłady przekazywanych na Zachód. W książce przedstawia dane o
ofiarach przywiezionych do 6 obozów (Oświęcim, Bełżec, Treblinka, Majdanek,
Sobibór i Chełmno), w sumie 855 000 Polaków, 1 557 000 Żydów i 361 000 innych.
Niektórzy przeżyli, a więc liczba ofiar śmiertelnych musiała być mniejsza. (W
książce “The Holocaust Chronicle”, 2001, red. D.J Hogan, Publications
International Ltd., Lincolnwood Ill. USA dla tych 6 obozów podana jest łączna
liczba zgonów żydowskich od 3,3 do 3,9 mln). Oczywiście były też inne mniejsze
obozy i ofiary poza obozami (np. w Jedwabnem), ale jakoś do głoszonej liczby 6
mln śmiertelnych ofiar żydowskich daleko. (Wyżej wymieniona książka Hogana
wspomina Jedwabne podając liczbę ofiar jako 1600. Co prawda umiejscawia
Jedwabne na Litwie, ale w odróżnieniu od Grossa podaje, że sprawcami było SS.
To samo podaje “Every Day Remembrance Day” Szymona Wiesenthala, z 1987 r.).
Jeżeli obliczenia ofiar holocaustu były robione tak jak w Jedwabnem, to są
powody, by całą żydowską historiografię o holocauście potraktować jako mocno
przesadzoną. Dziara-Dziurski ujawnia jeszcze inną ciekawostkę. Po wojnie
próbował w oparciu w swoje znajomości z Żydami wyjechać transportem żydowskim
na Zachód. Nie zgodzili się, ale przy okazji dowiedział się, że różnym
wyjeżdżającym Żydom tatuują numery obozowe by zwiększyć liczbę “ofiar” obozów.
Dialog podręcznikowy
Prof. Andrzej Leszek Szcześniak, autor
podręczników historii do szkół, ujawnił jak wyglądały uzgodnienia podręcznikowe
między Polską, a Izraelem (Nasz Dziennik 4.VI.01). W skład komisji ze
strony izraelskiej wchodzili Żydzi, a ze strony polskiej tak samo. W rezultacie
“strzelano do jednej bramki”. W uzgodnieniach nie ma cienia wzajemności. Polska
ma nauczać według dyktatu izraelskiego, a od podręczników izraelskich nie
wymaga się nic z polskiej wersji wzajemnych stosunków. Jest mowa o stosunkach
polsko-żydowskich pod okupacją niemiecką, ale ani słowo o tych stosunkach pod
okupacją sowiecką. Jest mowa o stosunku Polaków do Żydów, ale ani słowo o
stosunku Żydów do Polaków. Jest dużo o “pogromach” w Polsce. Jest spis 40
książek o tematyce żydowskiej zalecanych do czytania przez młodzież polską oraz
10 utworów “polskich” (o tematyce żydowskiej) zalecanych do czytania przez
młodzież izraelską, i tylko jedna jedyna neutralna, J. Kotta “Szkice o
Szekspirze”.
Telewizja oczywiście tkwi w poprawności
politycznej. Mieliśmy program jak to zmusza się nauczycieli by prawidłowo
nauczali o holocauście (TVP1, 11.IV.01 19.30).
Podobnym zjawiskiem jest wystąpienie w
Sztokholmie na II Kolokwium “Żydzi i chrześcijanie w dialogu. Tożsamość -
Tolerancja - Zrozumienie” Wiesława Theissa, profesora Uniwersytetu
Warszawskiego i Salezjańskiego Instytutu Wychowania Chrześcijańskiego (Wychowanie
na co dzień, czerwiec 2000). Pracuje on nad budową “postaw pluralistycznych
i dialogicznych młodych pokoleń Polaków”, by “brali udział w autentycznym
procesie (auto)socjalizacji międzykulturowej”. Zachwycony pedagogiką Korczaka,
wciska ją polskim studentom, za pieniądze polskich uczelni. Traktuje wiedzę
historyczną o polsko-żydowskiej codzienności sprzed 1939 r. jako “tworzywo dla
edukacji”. Chodzi mu “edukację międzykulturową prowadzoną w kręgu
polsko-żydowskiego dziedzictwa”.
Oto efekty uzgodnień edukacyjnych w dialogu z
Żydami. Jakoś o efektach tych uzgodnień wśród młodzieży żydowskiej w Izraelu,
czy w Nowym Yorku, nie słychać.
Ks. Chrostowski ma dość
W
wywiadzie dla Najwyższego Czasu (19.V.01) ks. prof. Waldemar
Chrostowski, od lat uczestniczący we wszystkich kościelnych dialogowaniach z
żydami, powiedział: “Istnieje wąska grupa duchownych katolickich, którzy często
i bez żadnych skrupułów nie tylko utożsamiają się z wyżej wymienionymi
środowiskami medialnymi [forsującymi spolegliwość wobec Żydów], lecz i
współtworzą lansowane przez nie poglądy. Taka działalność jest przyjmowana
przez ogół katolików z rosnącym zdziwieniem i niepokojem. W ostatnich latach
można nawet zaobserwować coraz bardziej widoczny i stale się powiększający
radykalizm kilku duchownych w kierunku uwzględniania wyłącznie racji i
wrażliwości żydowskiej, przy nieliczeniu się bądź bagatelizowaniu argumentów
oraz wrażliwości katolickiej i polskiej. Te osoby bywają też skwapliwie
zapraszane do udziału w zręcznie obmyślanych programach radiowych i
telewizyjnych, w których powiela się i upowszechnia tylko żydowski punkt
widzenia.” Do środowiska tego zaliczył Gazetę Wyborczą, Tygodnik
Powszechny, Więź, Znak i Rzeczpospolitę, a z imienia
wymienił ks. prof. Michała Czajkowskiego, którego za to samo krytykował też
Prymas.
W
innym wystąpieniu (5.III.01 na UKSW), w całości przedrukowanym w Niedzieli
(10.VI.01), opisuje jak to w opinii światowej zmienia się wizja w trójkącie
Niemcy-Polacy-Żydzi. Początkowo Niemcy byli prześladowcami a Polacy i Żydzi
ofiarami, potem Niemcy prześladowcami, Polacy świadkami, a Żydzi ofiarami, a
teraz Niemcy i Polacy prześladowcami, a Żydzi ofiarami. Zabrakło dokończenia,
ujawnionego w Jedwabnem - Polacy prześladowcami, Niemcy świadkami, Żydzi
ofiarami i wiszącej już w powietrzu wersji - Niemcy i Żydzi ofiarami, a Polacy
prześladowcami. Oczywiście prawda nikogo nie interesuje - ma być poprawność
polityczna zgodna z aktualną polityką partii z dostępem do wielkich mediów.
Ks.
Chrostowski pisze wprost: “Żydów ... nie interesuje historia, to znaczy
wnikliwe i rzetelne odtworzenie faktów... My ... chcemy ustalić prawdę, Żydzi
natomiast skupiają się na tym, co jest prawdziwe dla nich”. Uważa on, że dialog
mija się z celem jeżeli nie bierze pod uwagę faktu, że w czasie wojny naród
polski został w ogromnym stopniu ubezwłasnowolniony i nie odpowiada za to, co
się na polskiej ziemi wtedy działo. “Strona żydowska chce dialogu wyłącznie z
tymi, których sama uzna za właściwych i przydatnych”. Ustala też tematy. Im
chodzi jedynie o “szukanie wśród chrześcijan sojuszników do zwalczania
antysemityzmu”. A antysemitą można być z nominacji, to “ci, których nie lubią
Żydzi”. To sposób na ogłoszenie śmierci cywilnej niewygodnych. Żydzi chcą
nagłaśniania “czarnych kart Kościoła”, ale “czarne karty judaizmu i życia
żydowskiego” to temat tabu, nie do ruszania. Wszelkie ustalenia dialogu międzywyznaniowego
mają zaraz obowiązywać wszystkich katolików, ale żadne ustalenia nie są wiążące
dla żydów, bo zaraz pojawia się inna ich grupa, która ustaleń nie akceptuje.
(Widzieliśmy to na przykładzie tekstu napisu na pomniku w Jedwabnem). W
dialogu, z chrześcijaństwem, żydzi domagali się stwierdzenia, że mogą obejść
się bez Jezusa i Jego dzieła zbawczego, że ich droga do zbawienia jest
równoprawna z chrześcijańską. Oczywiście ani Kościół ani żaden dialogujący
kapłan na to przystać nie mógł, a ostatnio dokument Dominus Jezus nie
pozostawia w tym względzie żadnych wątpliwości. Ks. Chrostowski zwraca uwagę na
asymetrię dialogu. “Strona chrześcijańska traktuje go jako konieczność,
natomiast strona żydowska jako kaprys... Twierdzi się, że chrześcijanie, aby poznawać
i zrozumieć siebie, muszą poznawać judaizm, natomiast wyznawcy judaizmu
niekoniecznie... Stąd niedaleko do konkluzji, że dla strony żydowskiej dialog
stanowi swoiste hobby, a nawet łaskę okazywaną chrześcijanom, podczas gdy
chrześcijanie bezwzględnie go potrzebują”. “Bezdroża dialogu istnieją wszędzie
tam, gdzie chrześcijanie pozwalają się zinstrumentalizować” konkluduje ks.
Chrostowski. Domaga się wewnątrzkościelnego dialogu nad sensem dialogu z
żydami.
Mieszkańcy Oświęcimia mają dość
Chcą
się czuć gospodarzami swego miasta. Inne miasta napiętnowane wielkimi
zbrodniami wojennymi i masową zagładą (Warszawa, Hiroszima, Nagasaki, Drezno)
odbudowały się i żyją współczesnością czcząc przeszłość w zakresie przez siebie
ustalanym. Tymczasem Oświęcimiowi ciągle dyktuje się z zewnątrz. Co chwila jest
jakaś “sprawa” - karmelitanki, tablice, krzyże, supermarket, dyskoteka, krzyż
Papieski, manipulacja ze strefami ochronnymi, zmiana koloru orła w herbie ze
złotego na czarny itd. itp. O tej smutnej sytuacji pisze Andrzej Szydlik (Nowe
Forum Gospodarcze 23.XII.00 -23.I.01; 5.V-5.VI.01) zastanawiając się czy
mieszka w Oświęcimiu, czy w Auschwitz.
Dialog międzykonfesyjny
Jeszcze dwa lata temu bp Stanisław Gądecki
powiedział w żydowskim domu modlitwy we Wrocławiu podczas obchodów Dnia
Judaizmu w Kościele katolickim: “Tam gdzie jest Kościół, tam powinna być miłość
do synagogi ... Zadaniem Izraela jest uszlachetniać Kościół, a zadaniem
Kościoła dać się uszlachetnić”. Modlono się o przebaczenie za grzechy,
szczególnie te “które popełniliśmy wobec naszych starszych Braci w wierze”.
Media izraelskie przyjęły te obchody z uznaniem (Wiadomości KAI
21.I.99). Trudno się dziwić!
Dziś już takiego języka nie słyszymy.
Episkopat przepraszał za Jedwabne, ale Boga, nie Żydów. Pomału dialog z Żydami
zamiera. Sprawa Jedwabnego wykazała, że prowadzi do nikąd. Koneczny miał rację.
Między cywilizacjami nie ma syntez.
Deklaracja
Vaticanum II Nostra aetate na którą wszyscy się powołują nie wzywa do
dialogu, tylko zaleca obustronne poznanie się i poszanowanie “poprzez studia
biblijne i teologiczne oraz przez braterskie rozmowy” (4). Nigdzie nie ma mowy
o konieczności uzgadniania czegokolwiek z Żydami. Niewątpliwie sprawa
Jedwabnego pozwoliła nam bliżej poznać Żydów.
Czas
na kontrliberalizm
W
roku 1962 szach Iranu Mahommad Reza Pahlavi ogłosił program gruntownej
modernizacji kraju pod nazwą “Białej Rewolucji”. Szach, człowiek nowoczesny,
bardzo europejski, co prawda rozwodnik, ale zawsze tylko z jedną żoną,
wprowadzał swój kraj do rodziny krajów “nowoczesnych”, czyli laickich.
Korzystając z nadmiaru petrodolarów przeprowadzał wielkie inwestycje, podnosił
poziom życia, oświatę, otwierał kraj na świat. W latach siedemdziesiątych
wydawało się, że podobnie jak kraje chrześcijańskie “wyszły z zacofania”
relegując wyznania do prywatności, tak samo zdarzy się w krajach muzułmańskich.
I oto na przełomie 1978/9 roku w Iranie zaczęła się rewolucja religijna. W
lutym 1979 r. ajatollach Chomeini, islamski emigrant, wraca z Francji do kraju
i staje czele rewolucji przywracającej religię do życia państwowego,
przywracającej szariat. Od tego czasu obserwujemy, że na świecie coraz więcej
krajów muzułmańskich powraca do szariatu. Muzułmanie wracają do modelu państwa
wyznaniowego. Kontr-liberalizm jest w świecie muzułmańskim w natarciu. Łączy
się to ze wzrostem moralności, z dbaniem o przyzwoitość ubioru, z publicznym
manifestowaniem religijności, z przestrzeganiem postów (Ramadan) itd. Łączy się
też z prześladowaniem innych wyznań, z karalnością przechodzenia na inne
wyznania, z surowym karaniem łamania przepisów szariatu itd.
Podobna
zmiana nastąpiła w Indiach. Tam za rządów partii kongresowej Jawaharlala Nehru,
jego córki Indiry Gandhi i jej synów przenikały liberalne wpływy zachodu. Kraj,
w oparciu o absolwentów angielskich uczelni, “unowocześniał” się. Był rozwój
gospodarczy, ale i aborcja, przymusowa sterylizacja itd. Przyszła reakcja. Do
władzy doszli fundamentaliści hinduistyczni. Wpływy zachodnie są eliminowane,
inne religie prześladowane, prozelityzm surowo karany.
Oczywiście
w Izraelu, gdzie od samego powstania państwa ścierają się nurty laicki i
wyznaniowy, państwo nigdy nie było wyznaniowo neutralne. Obowiązują przepisy
prawa mojżeszowego. Szabat jest przestrzegany. Uzasadnień dla ekspansji
terytorialnej, dla aktów odwetowych i dla polityki imigracyjnej szuka się w
Torze.
W
roku 1968 wydawało się, że rewolucja liberalna sięgnęła apogeum. Mieliśmy
trockizm, komuny rodzinne, “dzieci kwiaty”, Woodstock, narkotyki, terroryzm
anarchistów, sekty i inne zjawiska rozkładające tradycyjne wartości naszego
chrześcijańskiego, zachodniego świata. W połowie lat siedemdziesiątych
amerykański magazyn Time na swej okładce ogłosił “śmierć Boga”.
Rewolucja Chomeiniego była więc szokiem dla świata. Okazało się, że Bóg żyje! Ale
wśród chrześcijan czas na kontr-liberalizm jeszcze nie przyszedł. Co prawda pod
koniec 1978 r. w Rzymie pojawił się gromadzący tłumy Jan Paweł II, ale na ślady
odrodzenia religijnego trzeba jeszcze było długo czekać. Liberalizm nie sięgnął
jeszcze szczytu swoich sukcesów. Dzisiaj “dzieci kwiaty” rewolucji marcowej z
1968 roku sprawują władzę w wielu krajach. Z tego nurtu wywodzą się nie tylko
Kuroń, Modzelewski i Michnik, Cohn-Bendit i Tariq Ali, ale także Clinton i
Blair, Schroeder i Joschka Fischer. W ten sam nurt wpisuje się też Aleksander
Kwaśniewski. To politycy, których nie jest w stanie skompromitować żadna
niemoralność. Pod ich opieką odgrzewane są wspomnienia Woodstocku, promowane
“parady miłości”, organizowane koncerty Michalea Jacksona czy Marylin Mansona.
Ustawodawstwo pro-aborcyjne, pro-homoseksualne, pro-eutanazyjne, pro-kloningowe
idzie jak walec, niszcząc wszystko co tradycyjne.
Czas
na opamiętanie. Czas na kontr-liberalizm. Czas na walkę o katolickie państwo
wyznaniowe. Czy to znaczy, że chcę prześladowań religijnych jak w Sudanie, czy
Indiach? Oczywiście, że nie! Wojna religijna należy do islamskich tradycji, a
nie naszych. Pragnę przypomnieć, że to katolicka Polska upomniała się na
Soborze w Konstancji o prawa pogan i uzyskała dla nich tolerancję w państwach
katolickich. Krzyżackie nawracanie mieczem, czy niemieckie cuius regio eius
religio (czyja władza, tego religia) nie należą do dziedzictwa łacińskiej
Europy, ale do bizantyńskich w niej wpływów. Zgodnie z naszą tradycją chcemy
tolerancji dla innowierców, praw umożliwiających im swobodne praktykowanie
swoich wierzeń, pod warunkiem jednak, że nie będą przeszkadzać nam w urządzaniu
naszego życia według naszych norm. A te nasze normy muszą być z ducha
katolickie, oparte o naukę Kościoła Powszechnego.
Marzy
mi się Polska i Europa, w której państwu nie będzie wolno rozwiązywać ważnie
zawartych związków małżeńskich, nie będzie się traktować związków cudzołożnych
na równi z normalnymi, nie będzie się tolerować zboczeń, nikomu nie będzie
wolno zabijać nienarodzonych dzieci czy niedołężnych starców, policja będzie
chronić obywateli przed przestępcami, a nie władzy przed obywatelami, gdzie tak
będzie znaczyć tak, a nie - nie, bez światłocienia. Nie tylko nie chcę
referendów, ale nawet dyskusji nad dekalogiem czy innymi normami naszej wiary -
niech obowiązują z zasady. Nawet przykazania kościelne niech obowiązują.
Świętujmy niedziele i święta, a nie walentynki, haloween czy “dni” wiosny,
wagarowicza itp. Komuż miałoby przeszkadzać, że w wojsku, w szpitalach, w
więzieniach, w stołówkach szkolnych i zakładowych we wszystkie piątki podaje
się potrawy bezmięsne? Któż straciłby na tym, że nieobyczajne filmy, reklamy i
prasa byłyby zakazane? Czy to tak trudno przepędzić agencje towarzyskie i
prostytutki z naszych szos? Potrzebna tylko wola państwa.
Czy
kiedykolwiek uda nam się taką wolę państwa wykrzesać? Ufam, że tak. Ufam, że
nadchodzi czas kontr-liberalizmu, spóźniony, bardzo spóźniony, ale nadchodzi.
Ufam, że powróci czas katolickiego państwa wyznaniowego, jak w średniowieczu.
Ufam też, że właśnie Polska może być tym krajem, który rozpocznie proces odnowy
- jak kiedyś kontr-reformację, jak niedawno Iran w islamie.
Lalki
Tak
się przypadkiem złożyło, że miałem przyjemność zwiedzić muzeum lalek w miejscowości
Hull pod Ottawą w Kanadzie. Lalki duże i małe, proste i wyszukane, z różnych
epok i kultur. Wielka różnorodność. Mają one jednak wszystkie, z wyjątkiem
jednej, wspólną cechę - przedstawiają małe dzieci. Ten jeden wyjątek to modna
dzisiaj lalka Barbie.
Jak
świat światem lalka służyła za zabawkę małym dziewczynkom. Pieściły ją,
huśtały, przewijały, ubierały, myły, karmiły, leczyły, woziły - wszystko na
niby, wszystko jako namiastka działań obserwowanych u mamy. Dziewczynki na
lalkach uczyły się piastowania dzieci, uczyły się macierzyństwa. Lalka odgrywa
rolę wychowawczą. Dziecku nie pozwala się krzywdzić lalki, rozpruwać jej, bić,
topić w wodzie, rzucać nią, zaniedbywać jej. Dziecko ma traktować lalkę jak
swoje dzieciątko. Ma być dla niej dobre jak matka.
Kiedyś
jadąc pociągiem widziałem jak naprzeciwko mnie siedziała, może 6-7 letnia,
dziewczynka i bawiła się lalką Barbie i jej chłopcem Kenem. Na okrągło
rozbierała te lalki i na nowo ubierała je. Miała duży zapas różnych strojów,
bielizny, obuwia, torebek. Zastanawiałem się czego ta dziewczynka się uczy
ciągle zmieniając stroje swych lalek? Czego uczy się rozbierając do naga
“dorosłe” lalki? Czy ta dziewczynka będzie zdolna do macierzyństwa, do
piastowania dzieci? Czy nie nauczy się tylko tego, że trzeba ciągle zmieniać
stroje, ciągle ładnie wyglądać? Czy nie oswoi się niepotrzebnie z nagością?
Tylko
w naszych czasach, w świecie zachodnim, pojawił się potworek o nazwie Barbie.
Mam nadzieję, że moda na nią minie. Ufam, że prawdziwa lalka, nie tylko powróci
do łask jako pomoc dydaktyczna w każdym domu, gdzie są małe dziewczynki, ale,
że nigdy nie przestała tam być.
Mali
chłopcy lalkami się nie bawią - to zabawka dziewczynek. To zabawka związana z
przyszłą funkcją macierzyńską. To kształtowanie od najmłodszych lat różnic w
zadaniach jakie w życiu trzeba będzie wypełniać. Tradycyjnie chłopcy bawią się
żołnierzykami, samochodzikami, kolejkami, klockami itd. Uczą się majstrować,
budować, strzelać, fechtować, jeździć konno (na biegunach), kopać piłkę,
puszczać latawce itd.
Dzisiaj próbuje się wyeliminować zabawki
kojarzące się z wojną, bo ponoć uczą agresji. To nieprawda. Chłopak powinien
uczyć się męskich ról. Musi być męski. Musi umieć stanąć w obronie młodszego
rodzeństwa. Musi traktować przyszłą służbę wojskową jako naturalny obowiązek i
przedłużenie chłopięcego wychowania. Jeżeli kiedyś chłopcy fechtowali się
patykami, to uczyli się sztuki wojowania. Dowiadywali się, że uderzenie boli.
Jeżeli kiedyś ustawiali żołnierzyki na podłodze, to uczyli się strategii.
Jeżeli biegając z “karabinami” i wołając “tratatata” widzieli siebie w roli
wojskowych czy partyzantów, to uczyli się sztuki kamuflażu, ukrywania, robienia
zasadzek. Dzisiaj im się tego zabrania - w imię pokoju. W rezultacie
niewieścieją - albo uciekają do gier komputerowych, gdzie walczą z wirtualnymi
smokami czy kosmitami - w walkach, które nie mają żadnego przełożenia na
rzeczywistość. Niczego pożytecznego nie uczą.
Zabawki
wychowują, kształtują charaktery. Przyzwyczajają do zadań jakie przyjdzie w
przyszłości wypełniać. Podtrzymujmy te różnice wśród naszych dzieci. Nie
podstawiajmy im zabawek, które funkcji wychowawczych nie posiadają, takich jak
laka Barbie czy pojazdy kosmiczne. A w ogóle najlepsze zabawki to te, które
dzieci robią same - szyją, wycinają, lepią, konstruują. Pomóżmy im rozwijać
własną wyobraźnię.
Na
marginesie nowych rozrywek dla dzieci warto wspomnieć książki o Harrym Potterze
(również film jest w produkcji). Bajki zawsze miały czarownice, baby jagi,
strachy, smoki, diabły itd., ale postacie te zawsze kojarzyły się ze złem, były
brzydkie i musiały przegrać z dobrem. Dziś w książkach o Potterze, który
uczęszcza do szkoły czarnoksięstwa, dobro jest po stronie tej szkoły, a ludzie
normalni to godni pogardy mugole. We wszelkich zmaganiach wygrywają sprawniejsi
w czarnoksięstwie. Książki te zamiast wychowywać, podstępnie wypaczają świat
dziecka, jak Barbie.
Katoliccy
kreacjoniści
W
dniach 22-24 czerwca 2001 r. miałem przyjemność uczestniczyć w Manassas pod
Waszyngtonem w pierwszej katolickiej międzynarodowej konferencji nad
stworzeniem. Organizatorem był "Kolbe Center for the Study of
Creation" (Kolbiański ośrodek badań nad stworzeniem). Jak na razie
kreacjonizm kojarzy się głównie z protestanckim fundamentalizmem. Coś z tego
ducha ewangelizacyjnego odczuwało się na tej konferencji, szczególnie dlatego,
że spora część organizatorów i prelegentów z USA to konwertyci z
protestantyzmu, ale nie oni dominowali. Dominowała prezentacja naukowych
dowodów na nieprawdziwość teorii ewolucji oraz rzeczowa analiza zgubnych
skutków dominowania tej teorii w myśleniu dzisiejszego świata. Wśród
prelegentów byli m.in. Alan Keyes, były ambasador USA przy ONZ (z czasów
Reagana), dr Robert Bennett, autor książki “Paradigms Lost” (Utracone
paradygmaty), Gerard Keane z Australii, autor książki “Creation rediscovered”
(Ponowne odkrycie stworzenia), do której miałem przyjemność napisać przedmowę,
Prof. Josef Seifert, rektor Międzynarodowej Akademii Filozofii z Lichtensteinu,
który miał pierwszy referat na jubileuszu ludzi nauki w Watykanie w 2000 r.,
Guy Berthault, sedymentolog z Ecole Politechnique z Paryża, dr Joseph Strada,
związany z NASA specjalista z zakresu inżynierii kosmicznej, prof. Gerry
Matatics, patrysta, i wielu innych. Ja mówiłem o przetwarzaniu informacji
genetycznej w przyrodzie. W audytorium było bardzo wielu działaczy ruchu “pro
life” (obrony życia). Te sprawy się łączą.
NOTATKI
Irlandzkie veto
Dla
wielu ludzi w Polsce i nie tylko zaskoczeniem był wynik referendum (7.VI.01) w
Irlandii w sprawie ustaleń UE w Nicei. Irlandia odrzuciła te ustalenia.
Nagłośniono sprzeciw Irlandii wobec rozszerzenia Unii na wschód. Tymczasem
wcale nie oto chodziło. Irlandczycy nie dali sobie wmówić, że chodzi jedynie o
rozszerzenie Unii. Ustalenia z Nicei dotyczą wielu spraw, a istotą ich jest
przeniesienie władzy od rządów krajów członkowskich do rządu federalnego UE. W
Irlandii zadziałali przeciwnicy aborcji, którzy boją się, że UE narzuci
Irlandii ustawodawstwo proaborcyjne. Są oni dobrze zorganizowani i wygrywają
kolejne referenda w sprawie obrony życia nienarodzonych. Wygrali i tym razem,
54% do 46% (Solas VII.01).
W
podobnym duchu bp Krenn z Austrii zaapelował do polskiej konferencji episkopatu,
by opierała się integracji Polski z UE, gdyż Unia nie respektuje woli małych
krajów i będzie zmuszać Polskę do przyjęcia dominującego tam relatywizmu
moralnego (Agencja RU 19/2001).
###
Modlitwa leczy
Przez
prasę, jako swego rodzaju sensacja, przeszła wiadomość (np. Gazeta Poznańska
18.V.01) o pożytku dla chorego z modlitwy w jego intencji. Oczywiście wśród
katolików każdy o tym wie. Skąd więc sensacja. A no z tego, że o tym donosi
fachowa literatura medyczna. Warto sięgnąć do oryginałów.
Pierwszy
doniósł o tym R.C. Byrd (1988, Southern Medical Journal, 81 (7)
826-829). Ustalił, że na oddziale chorób wieńcowych, wśród 393 pacjentów,
którzy wyrazili na to zgodę, losowo przydzielono ich do dwóch grup (nikt, ani
lekarze ani pacjenci, nie wiedzieli kto jest w której grupie). Za pierwszą
grupę modlono się poza szpitalem. Za każdego pacjenta, przez cały czas ich
pobytu w szpitalu, modliło się od 3 do 7 osób, praktykujących chrześcijan.
Modlący się znali tylko imiona pacjentów, ich chorobę i byli informowani na
bieżąco o stanie zdrowia. Za pacjentów drugiej grupy nie było dodatkowych
modlitw w ramach doświadczenia. Pacjenci pierwszej grupy istotnie szybciej
zdrowieli i mniej wymagali zabiegów czy leków.
Byrdowi
zarzucano, że w doświadczeniu uczestniczyli tylko ci, co się na udział w
doświadczeniu zgodzili czyli podatni na modlitwę. Dokonano więc kolejnego testu
(W.S. Harris i in. 1999 Archives of Internal Medicine 159: 2273-2277;
2000, 160: 1878). Tym razem nie pytano pacjentów o zgodę. Uwzględniono wszystkich
przyjętych w badanym okresie do szpitala, wyłączając jedynie wypisanych w ciągu
doby i czekających na przeszczepy serca, w sumie 990 pacjentów, podzielonych
losowo na dwie grupy. Za jedną z nich modliło się 75 praktykujących
chrześcijan. Każdy pacjent, znany tylko z imienia, był zgłoszony 5 modlącym
się. Lekarze nie wiedzieli kto do której grupy należy. Wyniki potwierdziły
wnioski Byrda. Modlitwa pomaga w leczeniu.
###
TV Puls
Nowa
telewizja katolicka, na głównego konferansjera zatrudniła Waldemara Dziaka,
znanego jako Waldemar Ogiński z wulgarnych programów Radia Tok FM. Jak wynika z
dodatku “Ludzie” (Życie 18.V.01) mu poświęconym, jest to były członek
PZPR, do niedawna zwolennik Unii Wolności, a obecnie Platformy Obywatelskiej,
określający siebie jako liberał. O homosekualistach mówi, że muszą normalnie
żyć i pracować. Jest za legalizacją prostytucji, co potwierdził na wizji
(TVPuls 15.VI.01; 20.05). Zgodził się pracować w TV Puls bo “musi być jakaś
przeciwwaga dla publicznej, upartyjnionej telewizji”.
Jak
podaje Stanisław Krajski (Myśl Polska 1.VII.01) w programie katolickim
TV Puls “Czarno-biały” prowadzonym przez duchownego widział, jak występowała
znana feministka, która mówiła o swoim umiłowaniu wierności małżeńskiej - była
wierna wszystkim swoim mężom, z którymi kolejno brała rozwody.
Jak
pisze mi p. Teresa Dybowska widziała w TV Puls film o życiu św. Rodziny, w
którym św. Józef leży w łóżku w Matką Bożą. Współwłaścicielem TV Puls są
franciszkanie i na ekranie jest logo Niepokalanowa (TN).
Czemu
telewizja katolicka musi być taka sama jak inne? Co by na to powiedział św.
Maksymilian?
###
Fundacja Batorego
Warto
odnotować nowe władze Fundacji Batorego. Rada: Przewodniczy Anna
Radziwiłł, Czł. Honorowy George Soros, Członkowie Jan Krzysztof
Bielecki, Bogdan Borusewicz, Wojciech Fibak, Bronisław Geremek, Jan Tomasz
Gross, Leszek Kołakowski, Marcin Król, Olga Krzyżanowska, Krzysztof Michalski,
Zbigniew Pełczyński Bp Tadeusz Pieronek, Andrzej Rapaczyński, Hanna Suchocka,
Stanisław Wellisz. Zarząd: Aleksander Smolar prezes, i Klaus
Bachmann, Teresa Bogucka, Natalie Bolgert, Grzegorz Lindenberg, Michał
Nawrocki, Jakub Wygnański, Andrzej Ziabicki - członkowie zarządu.
Spisane z Biuletynu Fundacji za wrzesień 2000 r.
###
Poręczyciele UW
Powstał
“Wyborczy Komitet Honorowy Unii Wolności”, który publicznie za tę upadającą
partię poręcza. Warto odnotować i zapamiętać jego skład (Gazeta Wyborcza
13.VII.01): Jacek Baluch, Piotr Bałtroczyk, Jan Błoński, Jacek Bocheński,
Stanisław Breidygant, Tadeusz Chrzanowski, Izabella Cywińska, Dariusz
Dziekanowski, Marek Edelman, Jerzy Fedorowicz, Janusz Grzelak, Julia Hartwig,
Gustaw Holoubek, Krystyna Janda, Sokrat Janowicz, Jerzy Jedlicki, Jacek
Kaczmarski, Jerzy Kłoczowski, Edward Kłosiński, Leszek Kołakowski, Marek Kondrat,
Kazimierz Kowalski, Jacek Kuroń, Edward Linde-Lubaszenko, Marcel Łoziński, Jan
Miodek, Anna Nehrebecka, Małgorzata Niezabitowska, Jan Nowicki, Edward Pałłasz,
Jerzy Regulski, Anda Rotenberg, Andrzej Rychard, Henryk Samsonowicz, Jakub
Sienkiewicz, Barbara Skarga, Jacek Skubikowski, Aleksander Smolar, Stefan
Starczewski, Hanna Suchocka, Jerzy Szacki, Joanna Szczepkowska, Wisława
Szymborska, Hanna Świda-Ziemba, Stanisław Tym, Andrzej Wajda, Henryk
Woźniakowski, Jacek Woźniakowski, Krystyna Zachwatowicz-Wajda.
###
Talmud wileński
Jak
podaje Agencja RU (22/2001), cytując artykuł Ishai Weinera w Yom
shishi , religijnym piśmie izraelskim, w Wilnie znaleziono egzemplarz
Talmudu z roku 1150 w budynku, który przez 200 lat był synagogą. Talmud ten
jest teraz ukrywany gdzieś w Tel Awiwie, zawiera bowiem na str. 37B informację
o skazaniu Jezusa na śmierć przez Najwyższą Radę na wniosek Sanhedrynu, co
przeczy obecnie szerzonym poglądom jakoby za Jego śmierć odpowiedzialni byli
wyłącznie Rzymianie.
###
“Eksperci”
Wiemy
kogo TV zaprasza na różne rozmowy. Selekcja jest jednokierunkowa. W Graffitti (Polsat
28.V.01) wystąpił o. Marek Nowak O.P. Komentował żydowską krytykę modlitwy
przeprośnej episkopatu polskiego za mord w Jedwabnem w Kościele Wszystkich
Świętych na Placu Grzybowskim w Warszawie. Krytyka dotyczyła m.in. faktu, że w
podziemiach tego kościoła sprzedaje się książki “antysemickie”. O. Nowak
dołączył do chóru krytyków stwierdzając, że jego noga tam nie postanie, bo
sprzedaje się tam “Cywilizacją żydowską” Feliksa Konecznego, w której jest mowa
o mordzie rytualnym. Z wypowiedzi tej widać nie tylko, że o. Nowak nic
Konecznego nie czytał, ale nawet nie pofatygował się, by w krytykowanej książce
sprawdzić, co Koneczny o mordzie rytualnym pisze.
###
Przestroga dla LOT-u
Jak
podał Reuters (Gazeta Wyborcza 19.II.01) Izraelska firma Zeevi Group
kupiła dwa lata temu 75% bułgarskiej linii lotniczej Bałkan Airlines za sumę
150 tys. USD obiecując spłacić długi firmy w wysokości 120 mln USD i
zainwestować 100 mln USD w ciągu 5 lat, nie mniej niż 20 mln rocznie. Firma
ubezpieczeniowa Bułstrad, wierzyciel Bałkanu, wystąpił do sądu o ogłoszenie
upadłości Bałkanu, bo Zeevi nie spłaca długu. Zeevi nie uiszcza obowiązkowych
opłat i ubezpieczeń, wyprzedaje majątek Bałkanu (m.in. hotele, samoloty),
zwolnił 1/3 załogi i zawiesił wszystkie loty. Bułgaria próbuje unieważnić
sprzedaż Bałkanu z powodu nie wywiązywania się Zeevi z umowy, a Zeevi skarży
rząd w Międzynarodowym Sądzie Arbitrażowym w Paryżu domagając się 230 mln USD
odszkodowania za złamanie warunków umowy prywatyzacyjnej.
###
NSA
W
maju 2001 r. w USA ukazała się rewelacyjna książka o Narodowej Agencji
Bezpieczeństwa (James Bamford, “Body of Secrets - Anatomy of the ultra-secret
National Security Agency”, Doubleday, New York). Jest dla mnie oczywistym, że z
publikacją tej książki czekano na administrację republikańską. Ujawnia ona
wiele najściślej tajnych szczegółów z mechanizmu funkcjonowania NSA. Jest to
największa ze służb specjalnych USA, szpiegująca wszystko i wszystkich po
świecie. Największe rewelacje książki dotyczą incydentu z przed 34 lat, ale
jakże pikantne.
W
1967 roku była wojna na Bliskim Wschodzie. Ponoć to przywódca egipski Gamal
Nasser zaatakował Izrael, przegrał i Izrael zdobył wtedy Synaj. Otóż okazuje
się, że było odwrotnie, to Izrael zaatakował Egipt (ponoć prewencyjnie) i
amerykańskie służby od dawno o tym wiedzą.
Ale to drobiazg. Jest ważniejsza rewelacja. 8
czerwca 1967 r. statek szpiegowski NSA, Liberty, kursował u wybrzeży
Synaju podsłuchując rozmowy między egipskimi Migami (zakupionymi w ZSRR) a
bazami, by ustalić czy rosyjscy piloci uczestniczą czynnie w wojnie. Ni stąd ni
zowąd statek został zaatakowany przez lotnictwo i torpedowce izraelskie.
Spuszczone szalupy ratownicze były ostrzeliwane i zatapiane. Na wiadomość o
nadpływającej pomocy samolotów i marynarki USA napastnicy ustąpili, a ledwie
trzymająca się na wodzie Liberty dopłynęła samodzielnie do Malty.
Zginęło 34 marynarzy USA, 171 było rannych, a Liberty nadawała się do
kasacji. Izrael twierdził, że zaatakował przez pomyłkę, a prezydent Johnson,
szykujący się do ponownych wyborów nie chciał konfliktów z lobby żydowskim i
kazał sprawę wyciszyć. Marynarzy, którzy przeżyli atak zobowiązano pod
przysięgą do milczenia.
Otóż okazuje się, że w chwili ataku na Liberty
NSA posiadał wysoko w powietrzu samolot szpiegowski typu U-2, o którym nawet
Izrael nie wiedział. NSA wiadoma była przyczyna ataku na Liberty. Izrael
obawiał się, że statek podsłuchał co się dzieje w pobliżu, na Synaju, koło
miejscowości El Arish. Właśnie z polecenia izraelskiego Ministra Obrony gen.
Moshe Dayana dokonywano egzekucji egipskich jeńców wojennych, w sumie ok. 400
pod El Arish, a ok. 1000 w ramach całej wojny. Wiedział też o tym szef sztabu
Yitzhak Rabin (późniejszy premier). O sądzeniu winnych jakoś do dzisiaj nie
słychać. Nie udało się zatopić Liberty, ale udało się wymusić
amerykańskie milczenie.
Pikanterii sprawie dodaje szczegół finansowy.
Statek był świeżo po remoncie kosztującym 20 mln USD i miał na pokładzie sprzęt
wywiadowczy wart 10 mln USD. Izrael długo ociągał się z zapłaceniem
odszkodowania za tą “pomyłkę”, tajne pertraktacje trwały w nieskończoność i
ostatecznie pod koniec 1980 r. demokratyczny prezydent Jimmy Carter (tuż przed
wyborami, które przegrał z Reaganem) ostatecznie zgodził się na anulowanie
sprawy za 6 mln USD (bez odsetek).
Jest w książce też ciekawa informacja o
raportach ambasad do swoich krajów po zabójstwie prezydenta Kennediego. M.in.
delegacja Palestyńczyków przy ONZ donosiła przypuszczenie, że był to spisek
syjonistyczny: “Zanosiło się, że zabity prezydent jest w stanie wygrać ponownie
wybory bez odwoływania się do sympatii syjonistycznych i głosów żydowskich”.
Poglądy Palestyńczyków w tej sprawie nie mają tu większego znaczenia. Pragnę
jednak przypomnieć, że w podobnym duchu pisałem w 1968 roku (Horyzonty,
nr. 144-145, Paryż). Zwracałem uwagę, że prezydent J.F.Kennedy po objęciu
władzy w swoim gabinecie miał tylko jednego katolika, swego brata Roberta, a
gdy poczuł się silny i wiedział, że wygra następne wybory, zaczął wprowadzać
zmiany. Z szefostwa wywiadu CIA ustąpił Allen W. Dulles, a na jego miejsce
wszedł Irlandczyk, katolik, John A. McCone. W Ministerstwie Zdrowia ustąpił Żyd
Abraham A. Ribicoff, a na jego miejsce wszedł Włoch, katolik Anthony J.
Celezrezze. Z Ministerstwa Pracy odszedł Żyd, Artur Goldberg, a wszedł Niemiec,
katolik, Willard Wirtz. Z Ministerstwa Poczty odszedł J. Edward Day, a zastąpił
go Polak, katolik, John Gronouski. Wszystkie zmiany szły w kierunku katolickich
mniejszości etnicznych. Nie mogło to się podobać ani Żydom ani Anglosasom.
Zaraz po zabójstwie Kennediego, prezydent Johnson poodwoływał tych nowych
ministrów.
###
Piła czy Schneidemühl
Prezydent
Piły Zbigniew Kosmatka uważa, że “idziemy do Europy” i zależy mu na “pojednaniu
polsko-niemieckim”. Wobec tego wyraził zgodę na dwujęzyczny obelisk w centrum
miasta poświęcony “Byłym, obecnym i przyszłym Pilanom - Den ehemaligen,
heutigen und zukünftigen Schneidemühlern” i współpracy Piły z Cuxhaven gdzie
osiedliło się wielu Niemców pochodzących z Piły. Na innej stronie obeliska jest
herb Cuxhaven, dwa herby Piły, niemiecki i polski, oraz napis “Schneidemühl,
Piła, Cuxhaven”. Oburzenie Pilan jest ogromne, tym bardziej, że w piśmie
ziomkowskim “Deutsch Kroner und Schneidemühl Heimatbrief” ani śladu
pojednawczych gestów wobec Polaków. Relacjonujący sprawę Głos Wielkopolski
(30.VI -1.VII.01) sam ulega niemieckiej propagandzie - pisze: “pilscy Niemcy
podzielili los setek tysięcy wypędzonych. Ci, którzy przeżyli osiedlili się w
Cuxhaven”. Nie tylko narzucona przez zaborców nazwa miasta trafia na polski
pomnik, ale i mit o masowych zgonach z tytułu wypędzenia przedostał się na łamy
polskiej prasy.
###
Odszkodowania
Wreszcie
zaczęły się wypłaty niemieckich odszkodowań dla Polaków. Ofiary pracy
niewolniczej mają dostać od 1-15 tys. marek w zależności od okresu i
uciążliwości pracy. Jeszcze na koniec oszukano ich na kursie przeliczeniowym.
Spadkobiercy zmarłych nie dostaną nic.
Tymczasem
w Japonii rodzina po zmarłym Chińczyku, który w czasie II wojny światowej
pracował niewolniczo w japońskiej kopalni, właśnie wytargowała w tokijskim
sądzie odszkodowanie w wysokości 20 mln jenów. Jest to 25 razy więcej niż
otrzyma najciężej poszkodowany Polak i to pod warunkiem, że żyje.
Tymczasem
nasze media (np. TVP 14.VII.01) oburzają się na Stowarzyszenie Ofiar III Rzeszy
i jej przewodniczącego Mieczysława Janosza, że organizuje ofiary do walki o
odszkodowania rzędu 50 tys. marek na osobę.
###
LSD z Dachau
Jak
podaje The Wanderer (3.V.01), (za internetowym artykułem reportera Financial
Times, Michael E. Kreca [www.lewrockwell.com/orig/kreca1.html], dotyczącym
źródeł problemów narkotykowych USA), od 1942 r., za wiedzą prezydenta F.
Roosevelta, wojskowi USA poszukiwali “serum prawdy”, substancji, którą możnaby
podać jeńcom wojennym czy szpiegom, żeby wycisnąć z nich prawdę. Po wojnie
został sprowadzony do tych prac Niemiec dr Hubertus Strughold, który podobne
doświadczenia robił na jeńcach w Dachau. Jego podwładni byli skazani za
przestępstwa wojenne w Norymberdze, ale Strughold (jak Wernher von Braun -
twórca V2 i 800 innych hitlerowskich naukowców) trafił do USA. Przez 25 lat
różni świadomi i nieświadomi tego Amerykanie otrzymywali dawki różnych
substancji halucynogennych i im podobnych. CIA, za pośrednictwem
“Stowarzyszenia na rzecz ludzkiej ekologii” rozdawała granty różnym
uniwersytetom na badania tego typu. Tak dopracowano LSD. Jeden z agentów CIA
uczestniczący w sprawie, Ronald Hadley Stark zaangażował się w produkcje LSD na
czarny rynek. Ponoć rozprowadził po świecie 50 mln dawek LSD. Stark był też w
kontakcie z sektą scientologiczną i przeniósł na jej teren praktyki
halucynogenne.
###
Handel embrionami
Jak
podała prasa (Nasz Dziennik 29.VI.01) Uniwersytet Kiloński zawarł umowę
z biotechnologiczną firmą z Australii w sprawie importu do badań ludzkich
komórek embrionalnych. Podobno już dotarły. Handluje firma “ES Cell
International” założona przez uniwersytety w Singapurze, Australii, Holandii i
Izraelu. Żywe ludzkie komórki pochodzenia embrionalnego są towarem.
Agencja
RU (25/2001) podaje, że ponieważ w Niemczech nie wolno produkować
zarodków in vitro dla celów badawczych, sprowadza się je z Izraela. Już
w r. 1997 H. Bruestle z Meckenheim zgłosił do opatentowania i otrzymał w 1999
r. Niemiecki patent na produkcję “komórek nerwowych z ludzkich komórek
embrionalnych”. W miejscowości Meckenheim koło Bonn ma swą siedzibę firma
amerykańska American Flow Laboratories, która oferuje w swym katalogu komórki
skóry, mięśni, nerek itd. pochodzących z ludzkich embrionów. Mało tego. Pod
numerem Flow 5000 w katalogu widnieje żywy ludzki embrion, a pod pozycją CCL
137 “linia komórek płuc, męska, negroidalna”. Embrionalne komórki ludzkich płuc
CCL 171 idą najlepiej. Służą do produkcji leku na wściekliznę.
Niemieckie
badania pseudomedyczne dokonywane na więźniach w czasie II wojny światowej w
Ravensbrück i innych miejscach zostały uznane przez cywilizowany świat za
niebyłe - nie cytuje się ich i nie należą do dorobku ludzkiej nauki.
Dzisiejszymi “więźniami” są najdrobniejsi, najsłabsi ludzie, embriony poczęte
dla celów naukowych lub wyrywane z macic ich matek. Czas by cywilizowany świat
powiedział DOŚĆ! By skierował wszystkich Mengelów, Strugholdów, Bruestlów i im
podobnych na szubienice, a wyniki ich prac “naukowych” wykreślił z pamięci.
###
Walka z AIDS
Działający
w Afryce społecznik Michael Cassidy w liście do redakcji magazynu Time
(19.III.019), komentując raport o rozwoju epidemii AIDS w Afryce, napisał, że
Afrykańczycy winni “nauczać, głosić i praktykować biblijny seksualizm”.
Redakcja zmieniła ostatnie dwa słowa na “bezpieczny seks”. Autor zażądał
sprostowania (Time 23.IV.01) wyjaśniając, że Biblia uczy
wstrzemięźliwości płciowej przed i poza małżeństwem podczas gdy “bezpieczny
seks” to termin promujący prezerwatywy i libertyński styl życia, który jest
główną przyczyną epidemii AIDS.
Medycyna
od dawna wie jak sobie radzić z chorobami zakaźnymi. Trzeba chorych izolować,
oraz ustalić ich kontakty, aby objąć izolacją i leczeniem dawcę oraz
potencjalnych odbiorców zakażenia. Tej metody wobec AIDS nie zastosowano.
Przyczyna jest jedna - siła polityczna lobby homoseksualnego. Skutki oglądamy.
###
Tłumaczenia liturgii
Zwiększanie
dyscypliny w Kościele trwa. 7 maja Watykan ogłosił dokument Liturgiam
authenticam zatwierdzony przez Ojca Świętego 20 marca 2001 r., a noszący
podpis Jorge A. Kardynała Medina Estévez, prefekta Kongregacji ds. Kultu Bożego
i Dyscypliny Sakramentów i obowiązujący od 25 kwietnia 2001 r. Dokument ten
zarządza, że tłumaczenia tekstów liturgicznych z obowiązujących tekstów
łacińskich mają być dosłowne i wymagają zatwierdzenia przez Watykan. Korekty
mają być wprowadzone w ciągu najdalej 5 lat. Zakazuje się adaptacji,
inkulturacji, wprowadzania języka feministek, itd. Problem chyba nie dotyczy
polskich tekstów, bo na ogół tłumaczenia mamy dobre, ale może też trzeba będzie
się dokładnie przypatrzyć czy nie ma jakichś niedokładności. Natomiast w j.
angielskim aż roi się od błędów i Watykan od lat walczy o poprawność z komisją
ICEL (International Commission on English in the Liturgy), która nie potrafi
wiernie oddać liturgii po angielsku. Gdy w USA oddają “credo” jako “wierzymy”
zamiast “wierzę”, czy “pro multis” jako “za wszystkich” zamiast “za wielu” to
wiemy, że chodzi o dyskusyjną redakcję. Natomiast gdy “incarnatus est de
Spiritu Sancto ex Maria Virginae et homo factus est” tłumaczy się jako “za
sprawą Ducha Świętego narodził się z Maryi Dziewicy i stał się
człowiekiem” zamiast “przyjął ciało ...” to widzimy już karygodną
herezję przenoszącą wcielenie ze Zwiastowania na Narodzenie. Nic dziwnego, że
wzmocnienie dyscypliny jest konieczne.
Dokument
apeluje też, by w liturgii utrzymać nieco łaciny i gregoriańskich śpiewów (§28)
oraz ostrzega, by nie tłumaczyć na wszystkie języki i dialekty (§ 10-15). W tym
kontekście aż prosi się o powrót do uniwersalności łaciny. Jakże to byłoby
przydatne, gdyby Kościół nakazał wszystkim kapłanom na całym świecie
odprawianie wszystkich Mszy Świętych w pierwszą niedzielę miesiąca i wszystkie
wtorki po łacinie. Cały świat powróciłby do znajomości łaciny (znając
równocześnie liturgię w swoim i łacińskim języku), błędy w tłumaczeniach szybko
byłyby wyłapywane, a uniwersalność Kościoła umocniła by się.
Książki
które polecam
Andrea D’Ascanio OFM Capp. “Cywilizacja
śmierci” IEN Lublin 2000. Przerażające informacje jak stacza się nasza
cywilizacja ku duchowej śmierci.
Jędrzej Giertych “W obliczu zamachu na
Kościół” Ostoja 2001 - ciągle aktualne wznowienie pracy z 1969r.
Feliks Koneczny “Kościół jako polityczny
wychowawca narodów”, Ostoja 2001. Konieczna lektura dla polityków.
Anna Murawska “Kocham i wymagam” Wyd.“ad
astra” 2001. To książka mojej córki.
S. Michaela Pawlik OP “Nie dajcie się uwieść
różnym i obcym naukom”. Antyk 2001. Cenne informacje o wkraczaniu do Polski
wschodnich sekt i bałamuceniu młodzieży.
Henryk Sienkiewicz “Wiry”, Milla 2001. Autor
rekomendacji nie wymaga - książka jednak jest zapomniana bo
anty-socjalistyczna.
Wiesław Stradomski, “Boże Pastwisko”, Antyk
2001. Rekomendacja bp. Zbigniewa Kraszewskiego.
Wojciech Wierzejski “Naród, młodzież, idea”
Ostoja 2001. Nowy publicystyczny talent z kręgu narodowego.
Spis
rzeczy
Liga Polskich Rodzin
............................................................................... 1
Jedwabne prostuje kręgosłupy ................................................................. 2
Czas na kontr-liberalizm
.......................................................................... 6
Lalki
......................................................................................................... 8
Katoliccy kreacjoniści
.............................................................................. 9
Notatki: Irlandzkie veto 9, Modlitwa leczy
10, TVPuls 10, Fundacja Batorego 11, Poręczyciele UW 11, Talmud wileński 11,
“Eksperci” 11, Przestroga dla LOT-u 12, NSA 12, Piła czy Schneidemühl
13, Odszkodowania 14, LSD z Dachau 14, Handel embrionami 14, Walka z AIDS 15,
Tłumaczenie liturgii 15, Książki które polecam 16.
Opoka w Kraju w internecie
http://ciemnogrod.net/owk Jest też odnośnik (link) do Opoki w Kraju na
stronie Myśli Polskiej http://www.myslpolska.pl
_____________________
Opoka w Kraju jest rozsyłana za darmo do osób, które chcę, by ją
miały, w tym do wszystkich biskupów. Osobom, które mi pomagają i dzięki którym
wzrasta krąg moich odbiorców, wyrażam serdeczne Bóg zapłać - pozostaną
anonimowe. Wszystkich zachęcam do przedruków, do powielania pisma i handlowania
nim. Ta praca jest dla mnie największą pomocą. Prenumeraty nie prowadzę.
Maciej Giertych
_____________________________________________________________________
Konto: Opoka w kraju PKO-bp I oddz.
Poznań, nr 10204027-746360-270-1