OPOKA
W KRAJU 89(110)
Kórnik grudzień 2015
Wydawnictwo seryjne, ukazujące się w nieregularnych odstępach czasu
pod redakcją Macieja Giertycha
Adres: os. Białoboka 4, 62-035 Kórnik
Z okazji świąt Narodzenia Pańskiego i Nowego Roku życzę czytelnikom Opoki w Kraju wiele radości i rodzinnego
szczęścia. Niech te radosne, rodzinne święta staną się opoką przeciwko
zagrożeniom jakie niesie nam niespokojny dzisiejszy świat. Niech nasza domowa,
rodzinna, normalność stanie się wzorem dla spraw publicznych.
Powrót sanacji
W naszej łacińskiej
cywilizacji państwo to coś więcej niż rząd. To także niezależne sądy, banki, media,
uczelnie, Kościół, społeczeństwo, samorządy itd. Jest podział władzy na wykonawczą,
ustawodawczą i sądowniczą. Rządzić ma większość, ale prawa mniejszości muszą
być uszanowane. Gdy w republikańskiej Hiszpanii, demokratycznie wybrana lewica
próbowała przejąć kontrolę nad wszystkim, doszło do krwawej wojny domowej. Gdy
demokratycznie wybrany Hitler podporządkował sobie całe państwo, podpalił
świat. U nas podobne zapędy miała sanacja.
Jarosław Kaczyński
zachowuje się jak Piłsudski – działa z
zaplecza. Ma mianowanych przez siebie prezydentów (brata, Dudę), marszałków
Sejmu (Jurka, Dorna, Kuchcińskiego) i premierów (Marcinkiewicz, prof. Gliński, Szydło).
Czasami sam jest premierem, ale nie na długo.
Rysując
sportowe analogie, Kaczyński to selekcjoner, a Szydło to kapitan drużyny. Ona
jest premierem, ale Kaczyński decyduje o doborze ministrów. I w każdej chwili
może każdego gracza, z Szydło włącznie, zdjąć z boiska.
Zgodnie z
socjalistyczną (piłsudczykowską) tradycją PiS uważa, że to co było przed nim nie
ma wartości. Zaczynamy od nowa! IV RP! No bo przecież III RP to ruina i
marnotrawstwo. Państwo jest w fatalnym stanie, finanse państwa w stanie
tragicznym – nie stać na obietnice PiS-owskie. Jak po PRL. W tym ujawnia
się rodowód PiS z antykomunistycznego, ale socjalistycznego KORu, a nie z prawicowej
endecji. PiS to fałszywa „prawica”. Prawdziwa prawica ceni wszystko,
co dobre dla Polski. Warto pamiętać, że nie tylko III RP, ale i PRL to była
Polska i wiele w tym czasie zdziałano dla dobra Ojczyzny. Obowiązuje ciągłość
dziejowa. Odbudowanie kraju po wojennych zniszczeniach, zagospodarowanie Ziem
Odzyskanych, rozwój demograficzny, uprzemysłowienie, likwidacja analfabetyzmu
– to osiągnięcia Polski czasów PRL, niekoniecznie władz, ale Polski i
Polaków. Osiągnięcia III RP widzimy na własne oczy: jak się Polska zmienia, jak
doganiamy Zachód, ile dokonano wielkich inwestycji infrastrukturalnych –
Polska pięknieje! Obyśmy nie musieli się wstydzić czasu rządów PiS, tak jak
wstydzimy się rządów sanacji – właśnie z tytułu tego socjalistycznego
rodowodu i dyktatorskich zapędów.
Kaczyński, jak Piłsudski,
rządzi głównie przy pomocy służb specjalnych i policyjnego zastraszenia. Tak
było za IV RP i tak zapewne będzie teraz.
Kiedyś mój ojciec,
Jędrzej Giertych, napisał o Piłsudskim: „Myśli, że ... najważniejszą
rzeczą, której warto jest poświęcić energię, nie jest praca nad odparciem
najgroźniejszych niebezpieczeństw zewnętrznych, ale jest utrwalenie w Polsce
przewagi i władzy własnej i własnego obozu, opartej na przeświadczeniu o swojej
zasłudze i swoim nieomylnym geniuszu.” Czyż nie podobnie myśli Kaczyński?
Od razu mamy tego
objawy. PiS dostało bezwzględną większość w Sejmie i Senacie oraz prezydenta.
Jeszcze im mało. Zaraz zabrali się za manipulacje o rozszerzenie tej władzy.
Już przy konstrukcji
Sejmu ujawniły się manipulacje. Było tradycją, że każdy klub, który wszedł do
Sejmu dostawał wicemarszałka. PiS uznało, że to dałoby opozycji większość w
prezydium. Ostatecznie przegłosowano, że w prezydium jest marszałek z PiS (ma
głos decydujący w razie równych głosów) i dwóch wicemarszałków z PiS oraz po
jednym wicemarszałku od PO, Kukiza i Nowoczesnej, ale bez wicemarszałka dla PSL.
To złamanie tradycji!
Przy konstrukcji komisji
ds. służb specjalnych zredukowano liczbę członków z 9 na 7 by znowu nie
dopuścić posła z PSL. Ponadto była zasada, że przewodnictwo w komisji jest
rotacyjne, po pół roku dla kolejnych członków komisji. To zniesiono. Będzie
stały przewodniczący wybrany przez sejmową większość, czyli przez PiS. A tylko
przewodniczący tej komisji ma prawo zasiadać w kolegium służb specjalnych. Wyklucza
to przedstawicieli innych partii z tej roli. Chodzi oczywiście o to, by nie
było kontroli opozycyjnej nad działaniami służb specjalnych.
Koordynatorem służb
specjalnych został Mariusz Kamiński, na którym wisi wyrok 3 lat więzienia za
nieuprawnione prowokacje przy aferze gruntowej. Wyrok ten jest nieprawomocny i
Kamiński się od niego odwołał. Nie czekając na wyrok prawomocny prezydent Duda
ułaskawił Kamińskiego. Ułaskawić można od wyroku, nie od winy. Tak więc
Kamiński nie skorzystał z okazji do oczyszczenia przez sąd drugiej instancji,
tylko stał się „winnym ułaskawionym”, aby mógł swobodnie kierować
służbami specjalnymi – po swojemu. Metody te znamy z czasów afery
gruntowej. Ułaskawienie to objęło też wspólników Kamińskiego odpowiedzialnych
za tamtą aferę. Konstytucjonaliści są oburzeni na to bezprecedensowe
ułaskawienie osoby bez prawomocnego skazania, ale PiS się nie przejmuje –
daje sygnał sądom, co zrobi z niekorzystnymi dla PiS wyrokami. Oczywiście,
natychmiast wymieniono wszystkich kierowników służb specjalnych i tego samego
MSWiA dokonało we wszystkich służbach mundurowych.
Od razu zaczęły się
także manipulacje przy Trybunale Konstytucyjnym. Prezydent Duda odmówił
przyjęcia ślubowań 5 sędziów wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji. W
rezultacie TK działa w zmniejszonym składzie. Pojawił się projekt nowej ustawy
o TK, który miał być szybko procedowany. W projekcie tym proponowano, że TK
może ważnie opiniować ustawy tylko przy obecności 11 sędziów, czyli bez owych 5
sędziów nie będzie w stanie nic uchwalić. Projekt proponował też ponowne
wybranie tych 5 sędziów przez Sejm już obecnej kadencji. Ponadto projekt
przewidywał zakończenie kadencji prezesa i wiceprezesa oraz ich mianowanie
przez prezydenta z listy kandydatów zgłoszonych przez trzech sędziów TK.
Oznaczało to, że wystarczyłoby trzech sędziów bliskich PiS, by to ich kandydata
wybrał prezydent – a prezydent jest z PiS. Projekt ten spotkał się z tak
gwałtownym sprzeciwem wszystkich konstytucjonalistów, że Kaczyńskiemu zadrżała
ręka i wycofano go do poprawki. Po zmianach pozostał projekt, by owych 5
sędziów wybierać od nowa, czyli przez Sejm, w którym PiS ma większość oraz
utrzymano przerwanie kadencji obecnego prezesa i wiceprezesa TK wprowadzając
trzyletnią kadencyjność tych funkcji i prawo prezydenta do ich wyboru spośród
przedstawionych przez TK co najmniej trzech kandydatów. Te nowe zasady
błyskawicznie przegłosowano – bez ekspertyz – w Sejmie i Senacie, a
prezydent to podpisał i opublikował w dzienniku ustaw. Takie tempo to psucie
prawa. Wkrótce potem Sejm anulował wybór owych 5 sędziów przez poprzedni Sejm.
W ten sposób można by wszystkie decyzje poprzedników anulować! Bezceremonialnie
Sejm wybrał nowych pięciu sędziów TK – oczywiście blisko związanych z PiS
– szybko, bez przesłuchania w komisji, nie wiemy więc jakie mają poglądy
na sprawy etyczne. Nawet nie ma próby udawania, że są apolityczni. TK uznał, że
z owych 5 uprzednio wybranych sędziów 3 wybrano legalnie i że prezydent ma
obowiązek „niezwłocznie” odebrać od nich ślubowanie. Tymczasem jeszcze
przed decyzją TK prezydent błyskawicznie odebrał ślubowanie od nowo wybranych
sędziów. Odnośnie 3 z nich, jest to według TK nieważne. W swym orędziu
prezydent Duda potraktował TK jako niebyły. Następnie TK uznał ustalenie nowej
ustawy o TK za niekonstytucyjne. Nowi sędziowie zostali wprowadzeni do gmachu
TK z ochrona BORu (Piłsudski wprowadzał wojsko do Sejmu). Prezes Rzepliński nie
przydziela im spraw do analiz. Mamy kryzys konstytucyjny!
Prokurator generalny
Seremet wypowiedział się w obronie niezależności TK.
Istnieje projekt
ponownego podporządkowania prokuratury ministrowi sprawiedliwości, czyli
rządowi. W tym układzie minister Ziobro zostanie także prokuratorem generalnym.
Oczywiście PiS nie
zaniedbuje też mediów. Określa się to jako
„przywrócenie mediów publicznych służbie narodowi”, co dokona się
poprzez przekształcenie TVP, PR i PAP w instytucje kultury (dotąd to spółki
prawa handlowego). Na ich czele staną prezesi wybrani przez nowy organ, Radę
Mediów Narodowych, a tę wybierze prezydent,
Sejm i Senat, czyli faktycznie PiS. Ma ona zastąpić KRRiT.
Ponadto jednoosobowe zarządy mediów publicznych nie będą kadencyjne, będą więc
mogły być odwołane w każdej chwili.
Przebąkuje się też o
powtórzeniu wyborów samorządowych z zeszłego roku, bo wypadły mało korzystnie
dla PiS, a bardzo korzystnie dla PSL. Te wybory PiS uważa za sfałszowane. Te z
25.X.15 oczywiście już nie!
Są to wszystko zamachy
na konstytucyjny podział władzy! Pełzający zamach stanu! Wszystko ma być w
rękach PiSu. Teraz PiS stanowi prawo, a Kaczyński rządzi, choć nikomu nie
podlega i przed nikim nie odpowiada – jak Piłsudski. To zapędy dyktatorskie!
W
rozumieniu PiS państwo ma być silne władzą wykonawczą, a pozostałe władze i
instytucje powinny jej służyć. Będziemy obserwować ingerencje rządu (partii) w
prokuraturę, sądownictwo, Trybunał Konstytucyjny a tym bardziej w działalność
prezydenta. A szef partii ma być ważniejszy niż premier czy głowa państwa
– skądsiś to znamy.
Głównym celem rządzenia będzie
permanentna wendetta na przeciwnikach politycznych, wśród nich na winnych „zamachu”
w Smoleńsku. Kłania się Brześć i Bereza Kartuska.
W myśleniu PiS jest dużo
awanturnictwa wojskowego, mentalność powstańcza, ideologia „hajże na
Moskala!”. Słyszymy o planach powołania do życia pospolitego ruszenia
(„wojskowe przeszkolenie Polaków”, „obrona
terytorialna”). Mentalność ministra Macierewicza wydaje się gwarantować,
że rząd będzie pobrzękiwał szabelką. Już kiedyś nazwał on „zamach”
smoleński wypowiedzeniem wojny przez Rosję. Wspomina się o broni jądrowej.
Będzie nowa polityka
historyczna. Hołdowanie pamięci klęskowych powstań to według PiS podstawowy jej
element. Jednym z największych osiągnięć Lecha Kaczyńskiego jako prezydenta
Warszawy jest muzeum Powstania Warszawskiego. Także Lech Kaczyński stał za
budową w Warszawie Muzeum Historii Żydów Polskich Polin. W muzeum tym na
czołowym miejscu jest temat powstania w getcie warszawskim. Ni stąd ni z owąd
prezydent Duda i szef MON Macierewicz szumnie obchodzili 185 rocznicę wybuchu
Powstania Listopadowego.
Za rządu Jarosława
Kaczyńskiego, gdy naczelnym dowódcą sił zbrojnych był Lech Kaczyński, a
ministrem obrony narodowej Aleksander Szczygło zmieniono pieśń reprezentacyjną
wojska polskiego. Bogurodzicę
zastąpiła My pierwsza brygada.
PiS afiszuje się swoim
katolicyzmem i patriotyzmem. Pamiętamy jak prezydent i premier Kaczyńscy potraktowali
abp. Wielgusa – ten ostatni twierdzi, że z inspiracji masońskiej. To było
wtrącanie się w kompetencje Kościoła. Pamiętamy jak PiS nie głosował za ochroną
życia poczętego w dniu 13.IV.2007 r.
Prezydent Duda celebrował w dniu 31.X.2015 z protestantami rocznicę reformacji.
W dniu 9.XII.15 zapala świece chanukowe w Pałacu Prezydenckim. Czekamy, co PiS
zrobi ze sprawami ważnymi z katolickiego punktu widzenia. Na razie tylko
Kościół wykorzystał.
Patriotą jest ten, kto dobro Ojczyzny
stawia na pierwszym miejscu. Do tego trzeba być wolnym od obcych inspiracji.
Prezydent Lech Kaczyński z radością witał zainstalowanie się w Polsce loży Bnai
Brith. Po co?
Stanisław Michałkiewicz
(http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3437) odkrył, że na stronie
Wikipedii o Szkole Liderów przy amerykańskim
Departamencie Stanu (The
International Visitor Leadership)
znajdują się nazwiska osób, które przeszły tam szkolenie, m.in. Beata Szydło. Tę
samą akademię ukończył Bronisław Komorowski, Aleksander Kwaśniewski, Donald
Tusk, Hanna Suchocka i Kazimierz Marcinkiewicz. Wytypowane
przez ambasadorów osoby – jak czytamy na stronie Ambasady USA w Warszawie
– „odbywają podróż do Stanów Zjednoczonych, aby wziąć udział w
starannie przygotowanych programach, które odpowiadają ich zainteresowaniom
zawodowym, jak również celom polityki zagranicznej USA.” Gdyby takie
przeszkolenie odbywało się w Rosji, to by dyskredytowało alumnów w oczach
polskiego elektoratu. Czy naprawdę cele polityki USA są tożsame z naszymi?
A na
zakończenie drobny szczegół. W dniu 11 listopada prezydent Andrzej Duda pod
pomnikiem Piłsudskiego złożył z asystą wojskową wielki wieniec, a pod pomnikiem
Dmowskiego tylko skromną wiązankę kwiatów, bez asysty wojskowej. Prezydent
Komorowski traktował te pomniki równo.
Rola
Kościoła w polityce
Z okazji kampanii wyborczej
do Sejmu i Senatu pojawił się temat roli Kościoła w państwie. Kręgi lewackie
interpretują rozdział Kościoła od państwa jako obowiązek milczenia Kościoła w
sprawach państwowych. Z drugiej strony mieliśmy partyjne angażowanie Kościoła w
proces wyborczy – po stronie PiS. Warto zastanowić się, jak powinny
wyglądać relacje Kościoła i państwa.
W Polsce, co najmniej od
czasów konfliktu św. Stanisława z królem Bolesławem Śmiałym mamy pewną tradycję
relacji Kościół-państwo. Bolesław stracił koronę nie dlatego, że go ktoś
pokonał, nie dlatego, że przegrał jakieś wybory, ale dlatego, że zachował się
niemoralnie. Uznajemy prawo Kościoła do rugania władców, gdy działają
nieetycznie, a zarazem zakazujemy państwu ingerencji w sprawy Kościoła. Taka
jest u nas tradycja i nic mnie nie obchodzą „normy europejskie”.
Musimy bronić naszych zasad – mało tego, musimy dążyć do ich zapanowania
w całej Europie i na całym świecie, bo są to zasady słuszne. Trzeba bronić
etyki katolickiej w życiu publicznym – właśnie etyki katolickiej, etyki
cywilizacji łacińskiej, do której należymy i którą winniśmy po świecie szerzyć.
To wcale nie oznacza, że
mamy słuchać Kościoła we wszystkim. Bywa, że Kościół zajmuje jakieś stanowisko
polityczne, ekonomiczne, odnośnie ochrony środowiska czy inne, które nie
zasługuje na uwzględnienie. Kościół jest od spraw moralnych – w innych
może się mylić.
Gdy w 1916 roku Roman
Dmowski szukał poparcia Kościoła dla swej polityki, był w Watykanie i postarał
się o audiencję u Benedykta XV. Mówił o swym programie zjednoczenia i
niepodległości ziem polskich. Niepodległości? Uważano to za marzenie ściętej
głowy. Poradzono mu, by się trzymał katolickiej Austrii. Nie posłuchał. Dążył
do rozpadu Austro-Węgier i do wyzwolenia ujarzmionych przez nie narodów, w tym
Polski. I wygrał. Nie zmienia to faktu, że był katolikiem i nawet twierdził, iż:
„Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, zabarwieniem jej na pewien
sposób, ale tkwi w jej istocie, w znacznej mierze stanowi jej istotę. Usiłowanie oddzielenia u nas katolicyzmu od
polskości, oderwania narodu od religii i od Kościoła, jest niszczeniem samej
istoty narodu” (Kościół, Naród i Państwo).
Zawsze wierny katolik
Wincenty Witos mawiał: „w sprawach religii trzeba się słuchać wikarego, a w sprawach polityki,
kierować własnym rozumem”. Nieraz trzeba postawić się opiniom wyrażanym
przez ludzi Kościoła.
Cały ten temat najlepiej ujął prymas Polski, August kardynał Hlond, listem pasterskim z dnia 23.IV.1932, p.t. „O chrześcijańskie zasady życia państwowego”. Oto kilka fragmentów z tego listu:
Nie
jest rzeczą Kościoła dążyć do władzy politycznej, sprawować rządy w Państwie i
domagać się udziału w jego administracji. Ta dziedzina podlega całkowicie
władzy państwowej, do której należą również zagadnienia polityki ustrojowej
czyli wewnętrznej organizacji i techniki państwowej i szerokie dziedziny
polityki ekonomicznej, przemysłowej, wojskowości, bezpieczeństwa itd.
Gdy
atoli w tych dziedzinach wyłaniają się zagadnienia moralne i gdy sprawy
państwowe wkraczają w sferę sumienia, a zwłaszcza gdy o ich rozwiązanie
zwracają się do Kościoła władze lub obywatele, wtedy Kościół ma prawo, a nieraz
i obowiązek zajęcia się etyczną stroną wydarzeń politycznych. Jeżeli więc w
ważnych rzeczach narusza się powagę władzy państwowej i ład publiczny, to
Kościół może wzywać do karności obywatelskiej, wołając z Chrystusem:
"Oddajcież tedy, co jest cesarskiego, cesarzowi"[ Mat. 22, 21].
Gdyby zaś władza państwowa ustawami niesprawiedliwymi, krzywdzącymi
zarządzeniami i niesłusznym postępowaniem naruszała przyrodzone prawa obywateli
i rodzin, gdyby deptała moralność publiczną, lub poniewierała wiarę i prawo
boże, mógłby się Kościół do niej zwrócić z Chrzcicielowym zakazem: "nie
godzi się!"[ Mar. 6, 18].
...
[Kościół]
głosząc moralność w polityce, nie tylko nie podważa życia państwowego, lecz je
umacnia.
...
Kościół nie uprawia
polityki, bo nie jest to jego zadaniem. Ale Kościół nie zakazuje katolikom
udziału w polityce, owszem, zachęca ich i wzywa do czynnego udziału w życiu
państwowym. Wszak nie jest do pomyślenia, aby zwłaszcza w krajach katolickich
życie publiczne miało się stać wyłączną lub niemal wyłączną dziedziną kół
liberalnych i wolnomyślnych i aby ta mniejszość miała stale rządzić katolikami
w duchu im obcym i przeciwnym ich najgłębszym przekonaniom.
...
Pod
względem moralnym polityk katolicki powinien na wszystkich szczeblach i we
wszystkich dziedzinach życia państwowego urzeczywistniać ideały etyki
chrześcijańskiej. Katolicki obywatel, robotnik, urzędnik, oficer, żołnierz,
poseł, senator, członek rządu, nie może mieć dwu sumień, katolickiego dla życia
prywatnego a niekatolickiego dla spraw publicznych. Prawo Chrystusowe
obowiązuje we wszystkich dziedzinach. Jeżeli polityka psuje charaktery i paczy
sumienia, znak to, że nie jest uczciwa. Katolicy w życiu publicznym powinni
stać niewzruszenie przy zasadach prawa bożego i przyświecać przykładami
wzniosłych cnót obywatelskich, a mianowicie głęboką sumiennością, uczciwością
niezawodną, nieugiętą mocą ducha, pracowitością nieznużoną, wzniosłym i czystym
patriotyzmem i ofiarną służbą narodową.
Ideałem
obywateli katolików i działaczy politycznych powinno być dalej uzdrowienie
życia politycznego z przywar, które je doprowadziły do opłakanego zdziczenia.
Klęską dzisiejszego życia publicznego jest nienawiść, która dzieli obywateli
Państwa na nieprzejednane obozy, postępuje z przeciwnikami politycznymi jak z
ludźmi złej woli, poniewiera ich bez względu na godność człowieczą i narodową,
zniesławia i ubija moralnie. Zamiast prawdy panoszy się kłamstwo, demagogia,
oszczerstwo, nieszczery i niski sposób prowadzenia dyskusji i polemiki. Żądza
władzy i prywata prowadzą bezwzględną walkę o rządy i stanowiska, a pozorują ją
troską o Państwo, które zwykle odłamy polityczne utożsamiają z sobą. Chorobliwe
podniecenie i namiętność polityczna zasłaniają spokojny sąd o ludziach i
sprawach, mieszają politykę do wszystkiego, wszystko osądzają ze stanowiska
partyjnego, wyolbrzymiają znaczenie wypadków publicznych, wnoszą niepokój w
całe życie. Te szkodliwe przejawy powinny ustąpić pod działaniem etyki
chrześcijańskiej, która niestety dziedziny życia publicznego jeszcze należycie
nie przeniknęła.
...
Wystrzegać
się atoli należy utożsamiania pewnych kierunków i interesów partyjnych z
Kościołem, nadużywania jego powagi dla celów wyborczych, partyjnych i wciągania
go do sporów na korzyść tego lub owego odłamu politycznego. Byłoby to bardzo
szkodliwym wypaczaniem jego misji. Kościół nie pozostaje na usługach stronnictw
politycznych, z nikim w związek polityczny nie wchodzi i zostawia katolikom
swobodę należenia do stronnictw, które nie są sprzeczne z etyką katolicką. Chęć
wyciągania korzyści politycznych z wiary przez jakiekolwiek stronnictwo
odstręczałaby od Kościoła ludzi innych przekonań politycznych. Już Papież Leon
XIII surowo to potępił, pisząc: "Jest zuchwałym nadużywaniem religii
wciąganie Kościoła do walk partyjnych i posługiwanie się jego powagą dla
łatwiejszego pokonania przeciwników" [Osservatore
Romano, nr. 83, 10 kwietnia 1926 r.]. Stronnictwa mają bronić wiary i etyki chrześcijańskiej w życiu publicznym
i to w większej mierze i z większą stanowczością niż dotąd, ale czynić to
powinny z jasnego i zdecydowanego sumienia katolickiego, bez wciągania Kościoła
do walk partyjnych.
Przecież to słowa jakby pisane do
naszego pokolenia, do polityki roku 2015.
Z okazji ustawy o zapłodnieniu in vitro Kościół zabrał głośne
stanowisko – i dobrze. Niemoralne rozwiązania nie powinny wychodzić z
Sejmu i Senatu. Ale głos ten był skierowany tylko w jednym kierunku –
przeciw Platformie Obywatelskiej. Ostatecznie zakres stosowania in vitro został ograniczony.
Najważniejszym okazał się obowiązek rejestracji zespołów medycznych
praktykujących zapłodnienie in vitro
– co przynajmniej na razie wstrzymało ten proces w Polsce. Przecież można
odmawiać tej rejestracji! Teraz rządzi PiS i ma okazję wykazać swoją poprawność
katolicką odmawiając takich rejestracji. Zobaczymy, jak to będzie w praktyce. Na
razie minister Radziwiłł zapowiedział jedynie zakończenie finansowania in vitro przez państwo. Dobre i to! Była
krytyka prezydenta Komorowskiego, że podpisał te ograniczenia, a brak krytyki
prezydenta Dudy. Tymczasem Andrzej Duda twierdził (5.VIII.2015) o in vitro: „Natomiast
same procedury, uważam, powinny być, bo małżonkowie zasługują na tę możliwość,
by móc mieć dzieci, a wielu ludzi dzisiaj ma z tym problem”. Co więcej nie było takiej reakcji episkopatu, gdy
głosowano za aborcją, a to chyba bardziej wyraźne naruszenie praw bożych.
W związku z powyższym wystosowałem
11.VIII.15 następujący list do abp. Andrzeja Dzięgi:
Ekscelencjo!
Z uwagą przeczytałem
“Oświadczenie w sprawie konsekwencji na płaszczyźnie sakramentalnej,
wynikające z głosowania i podpisania ustawy dotyczącej procedury in vitro”.
Odnoszę wrażenie, że dokument bardziej
wpisuje się w trwającą kampanię wyborczą niż w troskę o dusze polityków. W
szczególności dziwi mnie brak analogicznego oświadczenia lub połączenia go ze
sprawą aborcji.
Tak się składa, że popieranie aborcji
to grzech cięższy niż popieranie in vitro.
Bądź co bądź w swej intencji in vitro
jest za życiem, a aborcja za śmiercią. Udział w aborcji jest obłożony
automatyczną ekskomuniką, podczas gdy udział w procedurze in vitro takiego obostrzenia nie posiada. W pełni popieram
stanowisko Kościoła w sprawie in vitro,
ale w sprawie aborcji także.
Polityk nieraz musi wybierać mniejsze
zło. Mając do wyboru ustawę, czy poprawkę ograniczającą stosowanie aborcji czy in vitro powinien głosować za nią mimo
tego, że nie idzie ona wystarczająco daleko. Mogąc głosować za przyjęciem
ustawy bez poprawek (tak było w Senacie) lub pozwolić na głosowanie poprawek,
trzeba było zagłosować za tą drugą opcją – nie zrobiono tego.
Oświadczenie Ekscelencji expressis verbis
dotyczy też „podpisywania ustawy” a więc roli prezydenta. Mógł on
albo pozostawić stan obecny (najgorszy z możliwych), albo podpisać defektową
ustawę, ale jednak trochę in vitro
ograniczającą. Widzę tu większą winę parlamentarzystów, niż prezydenta.
Bardziej zawinił popisując ustawę przemocową – bez niej moglibyśmy się
obejść.
Świadomość winy to sprawa bardzo osobista.
Nie bardzo rozumiem jak osoba przystępująca do Komunii Św. ma „publicznie
zmienić swoje stanowisko”. Również w jaki sposób ma ordynariusz
„ocenić sprawę” – czy ma rzucać klątwę na wszystkie swoje
owieczki, które głosowały źle? Czy Ekscelencja zrobił tak w swojej diecezji?
Natomiast dziwi dopuszczanie polityków
źle głosujących do wystąpień od ołtarza, np. Jarosława Kaczyńskiego w
Częstochowie.
W dniu 13 kwietnia 2007 na wniosek Ligi
Polskich Rodzin Sejm głosował nad objęciem obroną konstytucyjną życia od
poczęcia. Wówczas większość posłów Prawa i Sprawiedliwości (94) z Jarosławem
Kaczyńskim na czele nie poparła tego postulatu, wstrzymując się od głosu
– przy głosowaniach nad poprawkami konstytucyjnymi, wstrzymanie się jest
równoznaczne z głosowaniem przeciw, a nieobecność zmniejsza szanse na
zwycięstwo. (To wówczas Marek Jurek zrezygnował z funkcji marszałka Sejmu i
członkostwa w PiS). Wtedy poseł PiS Marek Suski publicznie darł list biskupa
Kazimierza Górnego wzywający do poparcia tej ustawy – list ten posłowie
LPR położyli na krzesłach posłów by zachęcić ich do prawidłowego głosowania.
Jakoś nie było wówczas piętnowania przez episkopat posłów, którzy źle
głosowali. Czy już „publicznie zmienili swoje stanowisko”? Dla
porządku przypomnę także, że wówczas Bronisław Komorowski, Ewa Kopacz i Donald
Tusk także głosowali przeciwko tej ustawie – ale to PiS miał wtedy
większość sejmową, a w swym programie postulaty katolickie.
Warto by wystąpienia episkopatu
oceniały równomiernie, i by nie robiły wrażenia wpisywania się w aktualną
kampanię wyborczą.
Z poważaniem, Prof. dr hab. Maciej Giertych
Odpowiedzi
nie otrzymałem, ale wkrótce potem głos zabrał przewodniczący Episkopatu Polski
abp Stanisław Gądecki. W swoim komunikacie do polityków z dnia 9.IX.15 napisał
m.in. : „Twierdzenie, że jakaś partia lub ugrupowanie polityczne w pełni
odpowiadają wymogom wiary i życia chrześcijańskiego powoduje nieporozumienia. Chrześcijanin nie może znaleźć partii w pełni
odpowiadającej wymaganiom etycznym zrodzonym z wiary i przynależności do
Kościoła.” i dalej: W żadnym przypadku „nikomu nie
wolno zawłaszczać autorytetu Kościoła wyłącznie na rzecz własnego
rozwiązania”.
To
wielka prawda, bardzo potrzebne przypomnienie!
Niestety
w ostatnie wybory duchowieństwo nagminnie popierało PiS. Teraz premier Beata Szydło
może oficjalnie przekazać, że „drużyna Radia Maryja jest kręgosłupem naszej
biało-czerwonej drużyny.”.
Swoją
drogą ciekaw jestem jak kościelni zwolennicy Kaczyńskiego obecnie reagują na
próbę zawładnięcia państwem przez PiS. Skończy się to gremialnym odwrotem
elektoratu od PiS i zmian, które wprowadza, a w rezultacie może i od Kościoła.
Problem imigrantów –
błogosławiona bieda
Cała Europa żyje dzisiaj
problemem napływu emigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki. Masowo chcą się
dostać do bogatych krajów Europy, przede wszystkim do Niemiec, Francji i
Anglii. Nie chcą zostać w Macedonii, czy na Węgrzech – chcą do Niemiec!
Pojawiła się w Polsce
dyskusja, czy i ilu uchodźców przyjąć. Moim zdaniem trzeba przyjąć wszystkich,
którzy zapukają do naszych drzwi. Tak zresztą robimy. Mamy uchodźców z
Czeczenii, z Ukrainy, imigrantów z Wietnamu czy Filipin itd. Jakoś wchłaniamy
tych ludzi i nasze państwo to wytrzymuje. Zwracam jednak uwagę na rozróżnienie
między uchodźcami, a imigrantami szukającymi lepszej pracy. Ci pierwsi zwykle
wędrują całymi rodzinami, ze starcami i dziećmi i są bezradni. Ci drudzy sami
załatwiają sobie pracę za pomocą już osiadłych w danym kraju pobratymców. Nie
potrzeba im państwowego opiekuństwa.
Rzecz ciekawa, że obecna
fala imigracji z południa, to przede wszystkim młodzi mężczyźni. W telewizji
pokazują nam najczęściej dzieci i kobiety, ale masa to mężczyźni. Zamiast
walczyć o zwycięstwo ładu w swoich ojczyznach, porzucili rodziny i szukają
lepszej pracy w Niemczech. Tych moim zdaniem trzeba zostawić bez pomocy. Jak
nie dadzą sobie rady, to wrócą do swych krajów. Nasza oferta pomocy winna
dotyczyć tylko prawdziwych uchodźców, szukających ratunku od prześladowań we
własnych krajach. Sądzę, że gdy my będziemy się opiekować imigrantami
zarobkowymi przydzielonymi nam z Unii Europejskiej, to oni przy pierwszej
okazji uciekną do Niemiec (przecież nie będziemy ich zamykać). Nasza bieda
broni nas przed nimi.
Warto się zastanowić,
skąd się wzięła ta fala imigracyjna? Pochodzą oni z krajów, gdzie sprawdzonym
modelem państwa jest dyktatura. To Ameryka stale zajmuje się obalaniem dyktatur
i wprowadzaniem „demokracji”, która w tych częściach świata nie
zdaje egzaminu. Taki Irak za Saddama, czy Libia za Kaddafiego były państwami
stabilnymi. Podobnie Egipt za Sadata, czy Murabaka. Dziś próbuje się obalić
dyktaturę Asada w Syrii. Po amerykańskich interwencjach pozostaje bałagan,
wojny religijne śród-islamskie, pożoga, no i uchodźcy. Niestety, my też nie
jesteśmy bez winy, bowiem uczestniczymy w owych operacjach amerykańskich na
Bliskim Wschodzie (w Iraku i Afganistanie). Po co nam to? I po co to Ameryce?
W sposób oczywisty
głównie jest to interes Izraela. Izrael pragnie, by w jego otoczeniu nie było
państw stabilnych. Im więcej w nich bałaganu, tym bardziej Izrael czuje się
bezpieczny. A odpływ muzułmanów do chrześcijańskiej Europy na pewno Izraela nie
martwi. Od lat Izrael namawia Amerykę na wojnę z Iranem, tymczasem Amerykanie
dogadali się z Iranem w sprawie kontroli nad uzbrojeniem atomowym, znieśli
sankcje i nawiązali wzajemne stosunki dyplomatyczne. Izrael jest bardzo z tego
niezadowolony.
Ostatecznie uchodźcy z
wojen na tych terenach nie przychodzą do Izraela. Nie przychodzą też do
bogatych krajów Arabskich, tylko do Europy. Pewnie chętnie by szli do USA, ale
Atlantyk przekroczyć trudniej. Zresztą Amerykanie mają swoje problemy z
imigracją zarobkową z krajów Ameryki Łacińskiej. Tak więc fala imigracyjna z
Bliskiego Wschodu trafia do Europy, i to do krajów mających najbardziej
rozwiniętą opiekę społeczną.
Z powyższego widać, że z
opieką społeczną też można przesadzić. Nie jest dobrze, gdy zbyt duża część
społeczeństwa jest na utrzymaniu państwa. Ci co pracują, zarabiają na siebie,
nie stanowią wielkiego problemu. Przykładają się podatkami do wypracowywania
środków na opiekę społeczną dla innych. Zawsze będą potrzebujący opieki
charytatywnej, państwowej, kościelnej i prywatnej. Od tego są takie instytucje
jak Czerwony Krzyż, Caritas, Polska Akcja Humanitarna i inne. Państwo ma
specjalne ośrodki dla uchodźców. Jeżeli będzie taka potrzeba, to trzeba będzie
te możliwości powiększyć, w imię miłości bliźniego.
Papież Franciszek
apeluje, by każda parafia przyjęła jedną rodzinę. Piękny pomysł. Tak najłatwiej
o adaptację i asymilację przybyszów. Ale jak znam życie, będą oni woleli żyć
nie w rozproszeniu, ale koło siebie, w gettach. Wnet się zorganizują i takie
getta potworzą. Zapewne bardziej w Niemczech niż w Polsce – ale to ich
wybór.
Sam byłem kiedyś
uciekinierem. W roku 1945 byłem w Niemczech tzw. dipisem (displaced person).
Przebywaliśmy w jakichś obozach, jadło się z jakiejś obozowej gar-kuchni,
pomagała UNRRA, paczki z Ameryki itd. Tę pomoc organizowały alianckie władze
okupacyjne w Niemczech. Europa zachodnia jakoś wchłonęła tę ogromną masę
Polaków, których wojna wyrzuciła z ojczyzny. Też stworzyliśmy getto. W
północno-zachodnich Niemczech powstało miasto Maczków (na cześć gen. Stanisława
Maczka, który walczył w tych okolicach), gdzie zgromadzili się polscy dipisi. Pozwolono
nam żyć koło siebie, ale do czasu, w końcu nas rozproszono.
Moja rodzina jest
pochodzenia niemieckiego. Moi przodkowie w wieku XVII otrzymali azyl w Polsce,
będąc jako protestanci (Bracia Czescy) prześladowani w Niemczech. Utworzyli
swój ośrodek (getto) w Lesznie, ale z czasem się rozproszyli spolonizowali i
skatolicyzowali. To normalna droga asymilacji.
Dzisiaj my nie możemy
się uchylać od udzielania pomocy gdy potrzebują jej inni, a jak to się w
praktyce potoczy zobaczymy. Obowiązek okazania miłosierdzia na pewno nas
uszlachetni. Owoce nie muszą być negatywne.
Zapewne na początek
uciekinierzy trafią do jakichś ośrodków, gdzie powstaną getta, ale może papież
Franciszek ma rację, że trzeba ich rozdzielić po parafiach. Jeżeli do gminy
trafi tylko jedna rodzina, to łatwiej będzie ją zasymilować. Nauczy się jak my
żyjemy i będzie musiała się dostosować. Można by wprowadzić przepis, że
jakiekolwiek opiekuństwo jest związane z wyznaczonym miejscem, a traci się je
przemieszczając się gdzie indziej. Kto nie chce żyć w wyznaczonej gminie, niech
radzi sobie sam. Pewno wyjedzie do krajów bogatszych, albo, co daj Boże,
zdecyduje się na repatriację i wróci do swojej ojczyzny.
###
Ze sprawą łączy się
niebezpieczeństwo islamizacji Europy. To realny problem. Europa się starzeje,
dzieci się nie rodzą, a rąk do pracy potrzeba – stąd taka otwartość
Niemiec na „Gastarbeiterów”. Ostatnio kanclerz Angela Merkel
odpowiadając na pytanie o zagrożenie islamizacją Niemiec, odpowiedziała, że
musimy bronić własnej tożsamości, czyli chodzić do kościoła, znać Biblię,
praktykować naszą religię. (http://gatesofvienna.net/2015/09/angela-merkel-lectures-germans-about-being-good-christians/).
Brawo p. Merkel. Jeszcze trzeba dodać – płódźcie więcej dzieci! Bez tego
przegramy demograficznie.
Oczywiście, że musimy
dbać o naszą tożsamość. Nie ma syntez między cywilizacjami. Musimy więc tych
przybyszów zdobyć dla naszej. Innej drogi nie ma. Trzeba nawracać.
Okazuje się, że w tej
akcji protestanci są skuteczni. Czytałem ostatnio (http://www.lefigaro.fr/international/2015/09/29/01003-20150929ARTFIG00249-des-migrants-se-convertissent-au-christianisme-en-allemagne.php#xtor=AL-202), że jest w Berlinie parafia luterańska
(Trójcy św. – pastor Gottfried Maretens), w której od r. 2008 już 600
muzułmanów przyjęło Chrzest św. W
Hanowerze inny pastor, Oboski, od 2008 r. ochrzcił już 2000 muzułmanów. A jak
to wygląda u katolików? Widać, że mogą być muzułmanie gotowi się asymilować
również religijnie. Zapewne niektórzy wstydzą się tych licznych ataków
terrorystycznych na przypadkowo zgromadzonych ludzi, które wszystkie są dziełem
muzułmanów. Potrzeba misji wśród tych ludzi!
###
Z przyjmowaniem
imigrantów łączy się sprawa zagrożenia terroryzmem. Ostatnie wydarzenia w
Paryżu przypominają nam, że terroryzm to dzieło muzułmanów. Tak było 11
września 2010 r. w USA (World Trade Center i Pentagon), tak było na dworcu w
Madrycie 11 marca 2004 r., tak było w stacjach kolejki podziemnej w Londynie 7
lipca 2005 r., tak było z bombą w samolocie rosyjskim nad Synajem 31
października 2015 i w wielu innych mniej spektakularnych atakach. Co z tym zrobić?
W sposób oczywisty w
ramach islamu istnieje fanatyczna sekta asasynów, gotowych na samobójcze ataki
zabijające przypadkowych ludzi. Tą sektę trzeba zidentyfikować i fizycznie
zlikwidować. Nie może być tolerancji wobec takiej religii!
Kiedyś Europa organizowała
się przeciwko muzułmanom. Było Lepanto, był Wiedeń, była liga anty-turecka.
Była świadomość potrzeby obrony własnej tożsamości przed zalewem islamskim.
Dzisiaj też trzeba bronić tej europejskiej tożsamości. Przede wszystkim trzeba
ją posiadać, do niej powrócić. A to oznacza powrót do wiary chrześcijańskiej,
do cywilizacji łacińskiej. I trzeba być zdecydowanym w walce ze złem. A
terroryzm islamski to ewidentne zło!
Echa
synodu
W
obliczu zbliżającego się synodu biskupów na temat rodziny prof. Roberto de
Mattei (http://www.pch24.pl/kosciol-juz-to-przerabial,38251,i.html#ixzz3mJQPp6J6)
przypomniał dzieje tzw. „synodu cudzołóstwa”, tak określanego
IX-wiecznego zgromadzenia biskupów, na którym próbowano zaaprobować wtórne
małżeństwa po rozwodzie.
Wszystko zaczęło się w styczniu 795 r., kiedy cesarz bizantyjski Konstantyn
VI (771-797) uwięził swoją żonę Marię w klasztorze i rozpoczął nielegalny
związek z Teodorą, damą dworu swojej matki Ireny. Wbrew patriarsze znalazł ks.
Józefa, który pobłogosławił ten cudzołożny związek. Głośno zaprotestował mnich,
św. Teodor Studyta, krytykując również patriarchę, za nie ekskomunikowanie
cesarza i ks. Józefa. Cesarz skazał Teodora na banicję, ale nie na długo, bo
lud nie akceptował zgorszenia i cesarz w wyniku intryg pałacowych został
oślepiony, a patriarcha w końcu ekskomunikował go i ks. Józefa. Wkrótce nowy
cesarz Nikeforos i nowy patriarcha uznali wtórne małżeństwo Konstantyna i w 806
r. przywrócili ks. Józefa do łask. Teodor znowu zaprotestował. Został ponownie
wygnany. Zwołano w 809 r. synod, który Teodor określił terminem „synod
cudzołóstwa”, ponieważ usankcjonował on wtórne małżeństwo Konstantyna i
rehabilitację ks. Józefa, a potępił Teodora. Ogłoszono zasadę „ekonomii
świętych”, zgodnie z którą mniejsze zło (w tym przypadku cudzołożne
małżeństwo cesarza) mogłoby być tolerowane w pewnych okolicznościach. Teodor
dalej protestował. Przy nowym cesarzu został doradcą, ale wszedł w konflikt z
nim broniąc obrazów przed polityką „obrazoburstwa”. Był za to
biczowany i ponownie wygnany. Zasłynął głównie jako obrońca obrazów, ale i
walka z „synodem cudzołóstwa” też należy do jego osiągnięć, za
które został ogłoszony świętym.
Oczywiście doktryna „synodu
cudzołóstwa” nigdy nie została zaaprobowana przez papieża. A więc nihil novi. Synod może błądzić, papież
nie.
###
Tuż przed rozpoczęciem synodu papież
Franciszek ogłosił ułatwienia w procedurze ustalania nieważności małżeństwa. Obowiązek
odwoływania się od decyzji lokalnych do Watykanu został zniesiony. Chodzi o
przyspieszenie procedur – były zdecydowanie zbyt przewlekłe. Takie
ułatwienia były już próbowane w przeszłości (np. w USA w latach 1971-1983), ale
kończyły się powrotem do konieczności sprawdzenia każdej sprawy na szczeblu
watykańskim z powodu nadużyć. Niestety, znajdą się biskupi, którzy będą gotowi
zamienić proces o uznanie nieważności w tzw. „katolicki rozwód”.
Oczywiście, jeżeli procedura o uznanie nieważności oparta jest o fałszywe dane
to nawet po sprawdzeniu w Watykanie takie uznanie nieważności jest nieaktualne.
Ludzie mogą tego nie wiedzieć, ale wie Pan Bóg i odpowiednio rozliczy tych,
którzy na podstawie fałszywych danych otrzymali zgodę Kościoła na powtórne
małżeństwo i korzystają z Eucharystii. Jakie będą praktyczne konsekwencje
obecnie ogłoszonych ułatwień zobaczymy. Jak się okaże, że nadużycia są nagminne
to Kościół powróci do formuły bardziej restrykcyjnej.
Dokument przygotowawczy do synodu o
rodzinie z października 2015, tzw. Instrumentum
laboris, zawierał wiele tez, które budziły zastrzeżenia kościelnych
ortodoksów. Oczywiście, wiele było zastrzeżeń do obu dokumentów, jakie
wypłynęły z nadzwyczajnego synodu z 2014 r. Zmobilizowało to wiele środowisk
tradycyjnych do lepszego przygotowania się na październikowy synod. Pojawiły
się książki autorstwa wybranych ortodoksyjnych kardynałów przygotowujące
biskupów na synodalne dyskusje. Liberałowie nie mieli łatwo.
Na sam synod papież zaprosił szereg
kardynałów i biskupów również znanych z tego, że mają poglądy liberalne i chcą
ułatwień sakramentalnych dla par we wtórnych związkach, czy dla tych w
związkach homoseksualnych. Wygląda na to, że papież chciał pełnej dyskusji,
przedstawienia wszystkich argumentów i ujawnienia się postaw.
Wygląda mi to trochę na podobną
sytuację, jaka była w sprawie antykoncepcji. Paweł VI powołał komisję
ekspertów, w tym małżeństw oraz wielu zwolenników antykoncepcji i czekał na jej
raport. Raport był przychylny dla dopuszczalności antykoncepcji. Tymczasem
papież oparł się na opinii mniejszości i ogłosił encyklikę Humanae vitae, która zamknęła drogę jakiejkolwiek dopuszczalności
antykoncepcji. Duch Święty pilnuje, by doktrynalnie Kościół nie błądził.
Na szczęście w końcowym dokumencie z Synodu
nie ma żadnych rewolucji. Zwyciężyli tradycjonaliści. Nie oznacza to jednak, że
końcowy dokument jest bez zastrzeżeń. Mówi się tam na przykład, że pary we
wtórnych związkach „powinny być bardziej włączane we wspólnoty chrześcijańskie na
różne możliwe sposoby”. „Trzeba zatem rozpoznać, które z różnych
form wykluczenia obecnie praktykowanych w obrębie liturgii, duszpasterstwa,
edukacji oraz w dziedzinie instytucjonalnej można przezwyciężyć”, gdyż oni nie mogą
„czuć się
ekskomunikowanymi” (§ 84). Jest więc „zadaniem kapłanów towarzyszenie osobom zainteresowanym na
drodze rozeznania ... w tym procesie przydatne będzie dokonanie rachunku
sumienia, przez chwile refleksji i skruchy”, gdyż „odpowiedzialność w odniesieniu
do pewnych działań lub decyzji nie jest taka sama we wszystkich przypadkach.
Rozeznanie pasterskie, uwzględniając prawidłowo uformowane sumienie osób, musi
czuć się odpowiedzialne za te sytuacje. Również skutki popełnionych czynów nie
muszą być takie same w każdym przypadku” (§ 85). „Rozmowa z księdzem, na forum
wewnętrznym, przyczynia się do tworzenia prawidłowej oceny tego, co utrudnia
możliwość pełniejszego uczestnictwa w życiu Kościoła oraz kroków mogących jemu
sprzyjać i je rozwijać.” (§ 86). To wszystko sugeruje możność indywidualnego
roztrząsania sprawy a więc i indywidualnych decyzji. Ponadto w dokumencie brak
jest wzmianek o antykoncepcji, naturalnym planowaniu rodziny i
naprotechnologii. Szkoda!
Wspomniany wyżej prof. Roberto de
Mattei krytykuje ten dokument (http://tradinews.blogspot.ch/2015/11/dici-entretien-avec-roberto-de-mattei.html?utm_
source=feedburner&utm_medium=email&utm_campaign=Feed:+Tradinews+(TradiNews).
Twierdzi on, że dokument stosuje niedopuszczalny język i zostawia wiele drzwi
otwartych dla rozwiedzionych w ponownych związkach, a przede wszystkim nie
wskazuje na obiektywną i absolutną naturę moralności katolickiej. Sugeruje
Kościołowi demokratyzację form działania, podczas gdy istotą Kościoła jest
hierarchiczna i monarchiczna forma działania. Konserwatyści się cieszą, że nie
było wynaturzeń, ale liberałowie też się cieszą, bo traktują dokument jako krok
do przodu w ich kierunku.
Czy papież jest z takiego obrotu
sprawy zadowolony? Trudno powiedzieć. Liberałowie mają nadzieję, że w swoim
oficjalnym wystąpieniu (np. adhortacji) papież poprze ich stanowisko. Ale
możemy być spokojni. Duch Święty zawsze czuwa nad Kościołem i nad oficjalnym
stanowiskiem papieża w sprawach moralnych.
Zapewne tak samo będzie i teraz.
NOTATKI
60-letnia matka
Olgierd Łukaszewicz, prezes Związku Artystów Scena Polskich, wstawił się w sprawie 60-letniej aktorki, Barbary Sienkiewicz, która urodziła bliźniaki, a ma niskie dochody. Domaga się od rządu pomocy dla tej starszej pani. No cóż zdarza się. Sara i św. Elżbieta tez porodziły w starości, ale miały mężów, odpowiednio Abrahama i Zachariasza, którzy się nimi opiekowali. A co z ojcem tych bliźniaków? Może on powinien się zająć nimi i ich matką? Czemu do niego nie apeluje Łukaszewicz? Sienkiewicz twierdzi, że „ojciec dziecka nie ma ani żadnych praw, ani obowiązków w stosunku do dzieci” (http://www.plotek.pl/plotek/1,78649,18551955,barbara-sienkiewicz-60-letnia-matka-blizniakow-przerywa-milczenie.html#Czolka3Img). A niby dlaczego? Natomiast jeżeli dzieci te są z in vitro, z anonimowym dawcą spermy, to niech płaci lekarz.
###
Śmierć kliniczna?
W szpitalu we Francji znajduje się w stanie wegetatywnym pacjent Vincent Lambert. Na wniosek lekarza i żony Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu 5.VI.15 pozwolił, by zaprzestać podawania pacjentowi pokarmów i picia, bo zapewne nie chciałby kontynuować życia w takim stanie. Pacjenta odwiedził w szpitalu ojciec i brat. Podano mu do ucha komórkę podłączoną do wypowiedzi matki, sfilmowano to, jak również jego reakcję na wypowiedzi brata. Wyraźnie widać, że pacjent żyje i reaguje. Porusza ustami i oczyma. Nie jest podłączony do jakiejkolwiek aparatury. Film ten (https://www.youtube.com/watch?v=x5wBOz627wU) zrobił furorę w internecie. Warto to zobaczyć. To wspaniały argument przeciwko eutanazji.
###
Ofiary zmiany płci
Na koniec swej kariery sejmowej rozczarowana Anna Grodzka rozważa, czy nie udać się na emigrację (http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/anna-grodzka-nigdy-nie-bylam-do-spowiedzi/kzmcfw). Jest wiele przykładów ofiar zmiany płci.
Pewien Australijczyk, Alan Fitch, w wieku lat 19 zdecydował się zostać kobietą. W wieku lat 34 wyznał gazecie The Guardian „Transseksualizm został wymyślony przez psychiatrów ... Nie można całkowicie zmienić płci.” Napisał książkę, nad którą dyskutowano w internecie, ale został gwałtownie zagłuszony w imię poprawności politycznej.
Wspomina się René Richards i Mike Penner jako sławnych mężczyzn, którzy stali się kobietami. René Richards to znany(a) tenisist(k)a. W r. 1999 oświadczył(a) on(a) w Tennis magazine: „Byłoby dla mnie lepiej gdybym pozostała jakim byłem – zupełnie nienaruszonym ... Otrzymywałe(a)m wiele listów od osób, które zamierzały poddać się tej operacji – odradzałe(a)m im.”
Mike Penner był dziennikarzem sportowym dla Los Angeles Times. W 2007 r. zapowiedział swoją zmianę płci na swym blogu utrzymywanym pod tytułem Woman in progress (Kobieta w trakcie), a potem stał się aktywnym promotorem transgenderyzmu. W 2008 zdecydował się powrócić do stanu męskiego, o czym nie napisał ani słowa. Jego blog zniknął ze strony tej gazety w internecie. Wkrótce popełnił samobójstwo.
W Belgii pewna młoda kobieta wyznała po swej operacji, że jako mężczyzna czuje się potworem. Na tej podstawie poddała się eutanazji, co jest wystarczającym powodem w Belgii. Jedna potworność goni drugą.
Powyższe przykłady za Action Familiale et Scolaire, sierpień 2015, nr. 240.
Tymczasem magazyn dla kobiet „Glamour” ogłosił mężczyznę kobietą roku.
###
Komórki dziecka w ciele matki
Okazuje się, że w ciele matki, w płucach, mózgu, skórze itd. znajdują się komórki jej dzieci, które do niej przeszły poprzez łożysko w okresie embrionalnym (http://www.pch24.pl/dziecka-nie-da-sie-usunac---jego-komorki-pozostaja-w-ciele-matki,39670,i.html#ixzz3ssJuLdKB). Oznacza to, że pozostaje też żywy ślad po dzieciach zabitych w ramach aborcji. Warto, by kobiety uświadomiły sobie co noszą.
###
Masoneria w Kościele
Abp
Jan Paweł Lenga, emerytowany biskup Karagandy, ogłosił dnia 1 stycznia 2015r. list otwarty (https://forumdlazycia.wordpress.com/2015/09/01/watykan-wraz
-z-masoneria-uciszaja-biskupow-manipuluja-nimi-szantazuja-lamia-ich-sumienia/).
W liście tym pisze m.in.:
„Coraz bardziej widoczne jest, że przy nominacjach
biskupich, a nawet kardynalskich, często preferowani są ci
kandydaci, którzy reprezentują daną ideologię, lub którzy zostali
zarekomendowani przez pewne obce Kościołowi grupy. Również przychylność mediów
zdaje się być istotnym kryterium tych nominacji.” I dalej:
„Nie
będzie rzeczą zbędną przypomnieć braciom w biskupstwie o wypowiedzi jednej z
włoskich loży masońskich z 1820 r.:
„Nasza
praca jest zadaniem na sto lat. – Zostawmy ludzi starszych i wyjdźmy do
młodych. Seminarzyści staną się kapłanami reprezentującymi nasze liberalne
idee, a później zostaną biskupami reprezentującymi liberalne idee.
Nie łudźmy się. Nie uda nam się zrobić masona
z papieża.
Ale
liberalni biskupi, którzy będą pracować w otoczeniu papieża, będą
mu podsuwali pomysły i idee, które przynoszą nam
korzyść, a papież wcieli je w życie”.
Staje
się coraz bardziej oczywiste, że powyższy zamiar masonów realizuje się
obecnie w wystarczającym stopniu.”
Ostrzeżenie
abpa Lengi, bardzo pasuje do tego, co obserwujemy w Kościele dzisiaj. Dodam od
siebie: co to znaczy „wyjdźmy do młodych”? Jak tu namówić młodego
adepta sztuki królewskiej, by poszedł do seminarium, zrezygnował z rodziny,
pracował jako wikary, proboszcz, wreszcie może jako biskup czy kardynał, by
programowo Kościołowi szkodzić. To się wydaje psychologicznie niemożliwe.
Chyba, że ów „młody” jest homoseksualistą!
Mamy
ostatnio przykład ks. Krzysztofa Charamsy, pracownika Kongregacji Nauki Wiary,
wykładowcy Gregorianum, piszącego w Tygodniku
Powszechnym, który nagle ogłasza, że jest gejem, przedstawia swego
„narzeczonego” i wzywa Kościół do zmiany nauczania w sprawie
orientacji seksualnych. Twierdzi, że zachował celibat bo nie tknął kobiety. Oczywiście
Watykan zaraz pozbawił go funkcji w Kongregacji i zakazał wykładania na
katolickich uczelniach. To wszystko odbywa się tuż przed otwarciem synodu w sprawie
rodziny, gdzie w programie jest również temat homoseksualizmu. Ks. Charamsa
wyraźnie chciał wpłynąć na przebieg obrad.
Mamy tu przykład, jak wysoko w Kościele docierają homoseksualiści i jak
mogą szkodzić swoimi poglądami.
Pocieszeniem
jest to, że bramy piekielne Kościoła nie przemogą, ale mogą namieszać.
Warto
zwrócić uwagę, że właśnie teraz Kongregacja ds. Nauki Wiary przypomniała podpisaną
przez Józefa kardynała Ratzingera „Deklarację o stowarzyszeniach
masońskich” z 26.XI.1983 r. (Dichiarazione
circa le associazioni massoniche, Libreria Editrice Vaticana, 2015). Nowe
wydanie posiada wprowadzenie obecnego prefekta tej kongregacji Gerharda
Kardynała Müllera podpisane pod datą 8.XII.2014. Oczywiście, deklaracja ta
zakazuje przynależności do masonerii pod groźbą grzechu ciężkiego i utraty
prawa do korzystania z sakramentu Eucharystii. Zakazuje też zajmowanie
odmiennego stanowiska przez episkopaty poszczególnych krajów. Deklaracja ta
była ogłoszona w związku z tym, że nowy Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 r. nie
zawierał już automatycznej ekskomuniki za przynależność do masonerii (co było w
Kodeksie z 1917 r., kanon 2335). Deklaracja przypomniała, co podkreśla kardynał
Müller w swoim wprowadzeniu, że nowy kodeks rozszerzył zakaz na wszystkie
organizacje antykościelne (kanon 1374). Oto tekst tego kanonu:
„Kan. 1374
– Kto zapisuje się do stowarzyszenia działającego w jakikolwiek sposób
przeciw Kościołowi, powinien być ukarany sprawiedliwą karą; kto zaś popiera
tego rodzaju stowarzyszenie lub nim kieruje, powinien być ukarany
interdyktem”.
Deklaracja
z 26.XI.1983 r. przypomniała, że surowe zakazy dotyczące współpracy z masonerią
nadal obowiązują. Nowe wydanie zawiera także komentarz z L’Osservatore Romano z 1985 r. i z La Civiltà Cattolica z 1991 r., deklarację konferencji
episkopatu Niemiec z 1980 r. i wytyczne w sprawie masonerii konferencji
episkopatu Filipin z 2003 r. Mocne teksty!
Ciekawe,
że Watykan uznał za stosowne właśnie dzisiaj tę sprawę przypomnieć! Pamiętamy,
że w wywiadzie w samolocie wracając z Rio 28.VII.2013 r. papież Franciszek
ostrzegł, że lobby masońskie w Watykanie jest zagrożeniem.
###
Grupa
Sankt-Gallen
Sami
uczestnicy tej grupy określali siebie jako „Mafia”. Była to grupa
wyższych duchownych, którzy zorganizowali się pod koniec pontyfikatu Jana Pawła
II, by przeciwdziałać wpływom kardynała Józefa Ratzingera. Na konklawe w roku
2005 grupa forsowała kandydaturę kardynała Jose Bergoglio. Byli bardzo
zawiedzeni wyborem Benedykta XVI, ale ten zrezygnował w r. 2013 i nadarzyła się
ponownie okazja by przeforsować wybór Franciszka.
Informację
o tym przeczytać można w książce „Godfried Danneels – Biografie” (2015) autorstwa Jürgen Mettepenningen i Karim
Schelkens. Kardynał Danneels potwierdza autentyczność tych informacji.
Grupę
Sank-Gallen zainicjował w 1996 r. biskup tego miasta Ivo Fürer, w rok po
objęciu diecezji. Kardynał Danneels przystąpił do grupy w 1999 i jest oprócz
bp. Fürera najdłużej członkiem grupy. Wymienieni przez autorów członkowie grupy
to Kardynałowie Godfried Danneels, Carlo Maria Martini, Achille Silvestrini,
Walter Kasper, Karl Lehmann, Adrian van Luyn i Basil Hume. Musiało też być ich
więcej, bo autorzy piszą o członkach z Austrii i Francji. W sposób oczywisty
jest to grupa liberałów, którzy stoją za obecnymi próbami zmiany doktryny Kościoła
w sprawach małżeńskich.
Powyższe
informacje za The Wanderer 8.X.15.
Po
obiorze Franciszka na papieża zaraz pokazał się on na balkonie bazyliki św.
Piotra w towarzystwie kardynała Danneelsa. Ostatnio zaprosił go do udziału w
synodzie biskupów w sprawie rodziny mimo tego, że Danneels przekroczył już wiek
80 lat.
###
Bez
imprimatur
Wydawnictwo
M (Kraków) wydało w 2014 r. „O
naśladowaniu Chrystusa” św. Tomasza A Kempis w tłumaczeniu o. Wiesława
Szymona O.P. Książce brak imprimatur, natomiast jest rekomendacja (Słowo wstępne) podpisane: Tomasz Łysiak
„wSIECI”. Czy dziennikarz z PiS-owskiego pisma ma zastąpić
imprimatur?
Spis rzeczy
Powrót sanacji ..................................................................................... 1
Rola Kościoła w polityce .................................................................... 4
Problem imigrantów – błogosławiona bieda ....................................... 8
Echa Synodu ........................................................................................ 11
NOTATKI: 60-letnia matka 13, Śmierć kliniczna 13, Ofiary zmiany płci 13, Komórki dziecka w ciele matki 14, Masoneria w Kościele 14, Grupa Sankt-Gallen 15, Bez imprimatur 16.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Opoka w Kraju w internecie: http://opoka.giertych.pl
Opoka w Kraju jest rozsyłana za darmo do osób, które chcę, by ją miały, w tym do wszystkich biskupów. Osobom, które mi pomagają i dzięki którym wzrasta krąg moich odbiorców, wyrażam serdeczne Bóg zapłać - pozostaną anonimowe. Wszystkich zachęcam do przedruków, do powielania pisma i handlowania nim. Ta praca jest dla mnie największą pomocą. Prenumeraty nie prowadzę. Maciej Giertych